Zespół Turbo na koncercie w Warszawie na Pl. Teatralnym przy okazji świętowania dwudziestej rocznicy pierwszych prawie wolnych wyborów w powojennej Polsce Fot. FacebookObrazek, na którym młody mężczyzna jest wieziony w wózku przez emerytów, stał się prawdziwym hitem internetu i... wywołał ożywioną dyskusję nad dorosłymi ludźmi, którzy pozostają na przysłowiowym „garnuszku” u rodziców. Dlaczego obrazek wzbudził aż takie emocje? Cóż, odpowiedź na to pytanie jest dosyć oczywista – w Europie rośnie pokolenie ludzi, którzy nie potrafią zerwać „pępowiny” łączącej ich z rodzicami. Młodzi ludzie, zamiast w pewnym momencie swojego życia iść na swoje, korzystają z dobroci rodziców i często nie tylko z nimi mieszkają (oszczędzając tym samym na indywidualnym wynajmie), ale nawet dają im się utrzymywać. Przeczytaj także: List od Czytelnika: Jak mam się starać o settled status dla dziecka?Autorom obrazka nie chodzi zapewne o sytuacje graniczne, gdy młodzi ludzie, na przykład na skutek kryzysu gospodarczego, znajdują się w trudnej sytuacji. Obrazek ma wydźwięk prześmiewczy i zwraca uwagę na dorosłych ludzi, którzy wykorzystują miłość rodzicielską do własnych celów. W pewnym momencie życia role powinny się odwrócić i to młodzi ludzie powinni przejąć ciężar utrzymania rodziny, natomiast na obrazku widzimy, że wielu dorosłych w wieku produkcyjnym wcale się do tego nie kwapi. Młoda mama położyła dziecko na ziemi. W internecie zawrzałoW internecie nie zabrakło ostrych komentarzy pod adresem dorosłych wciąż żyjących na garnuszku rodziców. „Tak właśnie wygląda życie wielu młodych ludzi niestety. Niekiedy jest im tak wygodnie, że nie mają ani motywacji, ani zamiaru się usamodzielnić i żyją "na garnuszku rodziców czy rodziny", w szerokim tego pojęcia znaczeniu. Bezpieczeństwo i strefa komfortu ponad własną godność j ambicje... ” - napisała na FB jedna z internautek. „Znam takich, nigdy nie zrozumiem tej niechęci do usamodzielnienia się. Dla mnie logicznym jest, że człowiek kończy szkołę, idzie do pracy o wyprowadza się od rodziców, jest samodzielny. Oczywiście są wyjątki gdzie sytuacja na to nie pozwala(np. Rodzice potrzebują pomocy). Niestety co raz więcej niedojrzałe dorosłych wiecznie "pod opieką " rodziców” - dodała inna młoda jest koszt utrzymania dziecka w Wielkiej Brytanii?W komentarzach pod obrazkiem zamieszczonym na jednej z grup na Facebooku znalazły się też jednak i takie, w których wzięto „dorosłe dzieci” w obronę. „Czy są sobie winni? Tak nie do końca, bo kiedy sami rodzice dorastali, to niczego nie było i teraz rekomensują dla kolejnego pokolenia wszystko, czego sami nie mieli, to bardziej jest wina obyczajów i braku informacji wychowawczych. W dzisiejszych czasach jest to oczywiste, wtedy nie było. Gdy wprowadzony był model " bezstresowego wychowania" i oczywiście był interpretowany z kompletnym odjęciem obowiazków oraz granic dla dziecka.... rezultatem potem byli ludzie antyspołeczni, wykolejeni, łamiący prawo, nieuznający autorytetów, kombinatorzy , nieprzestrzegający żadnych zasad..... chciano dobrze...... ” - zaznaczył jeden z internautów. „Przeważnie winą obarczane jest takie dziecko, a ja myślę, ze to wina rodziców. Nadopiekuńczość, rozpieszczanie i brak przygotowania do życia sprawia, że dorastają łamagi życiowe. Wychowanie nie polega tylko na bezgranicznym dawaniu wszystkiego na tacy i poświęcaniu się. Niektórzy nie rozumieją, że tym sposobem robią wielka krzywdę swoim dzieciom” - dodała z kolei młoda Polka. Redaktor serwisuZapalony wędkarz, miłośnik dobrych kryminałów i filmów science fiction. Chociaż nikt go o to nie podejrzewa – chodzi na lekcje tanga argentyńskiego. Jeśli zapytacie go o jego trzy największe pasje – odpowie: córka Magda, żona Edyta i… dziennikarstwo śledcze. Marek pochodzi ze Śląska, tam studiował historię. Dla czytelników „Polish Express” śledzi historie Polaków na Wyspach, które nierzadko kończą się w… więzieniu.[email protected]Chcesz się z nami podzielić czymś, co dzieje się blisko Ciebie? Wyślij nam zdjęcie, film lub informację na: [email protected]
Dorosłe Dzieci Alkoholików wymagają pomocy psychologicznej nie tylko z powodu dorastania w rodzinie alkoholowej, ale głównie z racji negatywnych doświadczeń i cierpienia w okresie dzieciństwa, na które składają się rażące zaniedbania, nadużycia seksualne, oraz przemoc domowa. Osoby z syndromem DDA często nie wiedzą kim są.
Lista słów najlepiej pasujących do określenia "zespół z hitem Lili":ABBAMAANAMANKAFEELLILIAENEJKOMBITURBOBESTSELLERKOLORBAJMWILKIMARILLIONWAWELEMADONNAKAOMAINKAMACARENADOTYKAWATAR
Z czasem rozszerzono je na dzieci i inne osoby, które dzielą z nim chorobę. Dostrzega się też podobne mechanizmy w przypadku innego niż alkohol uzależnienia czy choroby. Współuzależnienie powstaje, kiedy człowiek ma na co dzień do czynienia z bardzo silnie objawiającym się zjawiskiem, z którym sam sobie nie umie poradzić.
Wojciech Hoffmann – gitarzysta i kompozytor, lider zespołu Turbo, dla wielu niedościgniony mistrz. Dlaczego jego utwory tak kochamy? Ponieważ są prawdziwe, wypływają z serca, a ponadto przeszły najsurowszą ocenę samego autora. – Muszę być na 100% pewien, że coś jest dobre – mówi Artysta. - Jeśli podczas odsłuchiwania włosy na skórze nie „stoją dębą”, nie mam tzw. gęsiej skórki, to to odrzucam.„Back To The Past Tour” to trasa koncertowa, w którą wyruszacie z Turbo w 30. rocznicę od nagrania fenomenalnej płyty, jaką jest „Kawaleria Szatana”. Pamięta Pan czas, gdy powstawał ten album?– Pamiętam, jak ten materiał powstawał u mnie w domu, na piętnastym pięrze. Siedziałem na fotelu z gitarą. Moja małżonka wychodziła wtedy z synem na dwór, na plac zabaw, bawili się w piaskownicy, a ja w tym czasie siedziałem i pamiętam też próby w Scenie na Piętrze w Poznaniu. I nie zapomnę fragmentu nagrania w studio Giełda. Najpierw nagrywałem gitarę, której brzmienie bardzo mi się podobało, ale nagle usłyszałem brzmienie drugiej gitary, którą nagrał Andrzej Łysów – wtedy „zwariowałem” ze szczęścia! To było to! Wreszcie zabrzmiało to tak, jak zawsze chciałem, by zabrzmiało na płycie! Poprzednie płyty: „Smak ciszy” i „Dorosłe dzieci” nie spełniły pod tym względem moich oczekiwań,. Nie wiem, być może ze względu na czasy, w jakich powstały, czy mniejsze umiejętności realizatorów. Trudno powiedzieć. „Kawaleria Szatana” natomiast to było coś niesamowitego! Gdy ją nagrywaliśmy, usłyszałem to fantastyczne brzmienie, które mnie po prostu powaliło!I słusznie :) Ta płyta okazała się „strzałem w dziesiątkę”.– Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że tak będzie. Na pewno chcieliśmy pewnej zmiany. Ostatni utwór na poprzedniej płycie („Smak ciszy”), zatytułowany „Narodziny demona”, mniej więcej zapowiadał to, co wydarzy się na kolejnym albumie. Zresztą, celowo wymyśliliśmy ten tytuł, by przybliżyć słuchaczowi metamorfozę zespołu, a właściwie odrodzenie się Turbo, które na nowo będzie grało muzykę, od której zaczynaliśmy, czyli ostry, bezkompromisowy heavy metal, czasem thrash metal. Zatem zakładaliśmy już wcześniej, że taka płyta jak „Kawaleria Szatana” ma wiedzieliśmy jednak, że to będzie „strzał w dziesiątkę”. Dopiero po latach okazało się, że ta płytą stała się kultową i przez wielu uważana jest za najlepszą w naszym repertuarze, a co więcej - najważniejszą płytę heavymetalową lat osiemdziesiątych poprzedniego Pan, że gdyby ta płyta nie ukazała się 30 lat temu, tylko dopiero teraz, w roku 2016, pojawiła się pierwszy raz na rynku, też byłaby takim olbrzymim hitem?– Myślę, że nie. Gdyby „Kawaleria Szatana” teraz pojawiła się na rynku, mogłaby przepaść pośród wszystkich innych produkcji, które ukazują się współcześnie. Poza tym dzisiaj muzyka heavymetalowa i thrashmetalowa u nas w kraju została zupełnie zmarginalizowana i to ze względów zupełnie przeze mnie niezrozumiałych. Dla przykładu, w Czechach ta muzyka cały czas istnieje i ma się bardzo dobrze, a ludzie tłumnie przychodzą na koncerty swoich czeskich metalowych zespołów. Dlaczego u nas tak się nie dzieje?Myślę, że ze względu na swoją specyfikę płyta, jaką jest „Kawaleria Szatana”, w dzisiejszych czasach chyba nie odniosłaby takiego sukcesu. W pewnym stopniu też ze względu na teksty. Wtedy, gdy ją nagrywaliśmy, były one – można powiedzieć - jakby modne. Tematyka dosyć mocna. Oczywiście chcę podkreślić, że to nie jest absolutnie płyta satanistyczna, chociaż jesteśmy uważani przez niektórych za taki właśnie zepół (śmiech), co jest jakąś paranoją. Teksty na naszej płycie mówią zupełnie o czymś innym. Tytuł jest tylko przekorny. Pamiętam dokładnie, jak go wymyśliliśmy. Na próbie odsłuchiwaliśmy zrealizowany materiał muzyczny, który jest przecież bardzo ostry. Słuchając go, ma się wrażenie jakby pędziła obok kawaleria. W pewnym momencie powiedziałem coś w stylu: „Słuchajcie, to jest jak pędząca kawaleria, jak pęd husarii!” I wtedy ktoś dorzucił: „Kawaleria Szatana!”. Stwierdziliśmy wspólnie: „Wow! Świetny pomysł na tytuł płyty”. I tak wracając do pytania, to myślę, że teraz gdyby Turbo nagrało taką płytę, to kto wie? Być może powtórzyłaby się sytuacja z lat osiemdziesiątych, natomiast gdyby zrobił to nowy zespół, całkiem możliwe, że nie zostałoby to zauważone. Oczywiście to są wyłącznie moje Pan o pojawiających się czasem absurdalnych zarzutach, sugerujących, że Turbo to zespół satanistyczny. A słyszał Pan, że jeden Wasz utwór regularnie grany jest i śpiewany podczas pielgrzymek, zmierzających na Jasną Górę? :)– Tak, oczywiście (śmiech). „Jaki był ten dzień?” często śpiewany jest na pielgrzymkach. Ale w śpiewnikach jest napisane, że autor nieznany. Gdy gramy ten utwór, ludzie się nieraz dziwią, że to nasza piosenka. Tak, nasza, dokładnie moja kompozycja :)„Dorosłe dzieci” stały się wielkim przebojem i chwała im za to, bo to świetna piosenka i bardzo aktualna także dzisiaj. Utwór „Jaki był ten dzień?” był natomiast totalnie pominięty w „środkach masowego rażenia”, jak ja to mówię. Gdyby był puszczany tak często, jak „Dorosłe dzieci”, to byłby to nasz kolejny tak popularny koncertach widać, że nadal jest w Was pasja i energia. Nawet jeśli dany kawałek gracie na każdym występie od trzydziestu lat, a nawet więcej. Jak to jest, że po Was nie widać znudzenia, które niestety czasem obserwuje się u innych muzyków?– Odpowiedź jest chyba bardzo prosta. Trzeba bezgranicznie kochać to, co się robi. A w naszym przypadku tak właśnie jest. Kochamy to, co robimy, kochamy nasze utwory, przecież to jest całe nasze życie. Mamy wielką radość w momencie, gdy wchodzimy na scenę i możemy znów zagrać chociażby „Dorosłe dzieci” po raz dwutysięczny. I co więcej, do dziś, jak gram ten utwór, to mam „gesią skórkę”, jak widzę zadowolone twarze ludzi, którzy przychodzą na nasze koncerty i są szczęśliwi. Zresztą, nigdy się nie zdarzyło na koncercie, żeby ktoś nie chciał, by zagrać właśnie „Dorosłe dzieci”. Ten utwór zostawiamy na bis – może nawet celowo, żeby ludzie w dalszym ciągu chcieli go słuchać. Moim zdaniem jest naprawdę fantastyczny. Nawet Wojtek Mann, w jednym wywiadzie zapytany o to, jaki utwór z lat 80. najbardziej mu utkwił w pamięci, czy też jaki uważa za najlepszy z tamtego okresu, wymienił właśnie „Dorosłe dzieci”. Za to bardzo chciałbym Wojtkowi samo jest z pozostałymi utworami. Uwielbiamy je wykonywać. Przychodzimy do pracy, a ponieważ tę pracę kochamy, to cieszymy się, że ją wykonujemy, że możemy wyjść na scenę i zobaczyć zadowolone twarze słuchaczy, w tym rzesze ludzi powiedzieć, że to przeważnie młodzi przychodzą na nasze koncerty. Fani w naszym wieku pojawiają rzadko. Może dlatego, że osoby, które mają 50-60 lat, nie chcą już słuchać tak głośnej muzyki? A ponieważ my cały czas gramy bardzo ostro, nie bawimy się w jakieś kombinacje, tylko nadal gramy tak, jak graliśmy lata temu, stąd też naszych starszych fanów pojawia się mniej. Może wolą spędzać czas w domu, przed telewizorem...?Dla nas natomiast najważniejsze jest, że na koncerty przychodzi już trzecie pokolenie słuchaczy. To nam daje siłę i myślę, że jest w tym naprawdę coś wspaniałego. Dlatego nigdy się tym nie czasem obserwuję inne zespoły, często młodych muzyków i zdarza się, że wtedy myślę: „Oni wyglądają, jakby weszli na scenę za karę”. Oczywiście nie mówię tego o wszystkich. Niemniej zdarzają się zespoły, które tak właśnie wyglądają. Zastanawiam się, po co właściwie przyszli na koncert? Po co grają?Pracujecie już z Turbo nad nową płytą?– Tak, właściwie połowa płyty jest już stworzona. Trzeba będzie dopracować to do końca, by początkiem przyszłego roku – styczeń, luty, marzec – nagrać płytę, a wiosną ją ubiegłym roku wydał Pan kolejną solową płytę, zatytułowaną „Behind the Windows”. Nie da się ukryć, że kazał Pan dość długo na nią czekać...– Ze mną po prostu jest tak, że jak coś tworzę, muszę być na 100% pewien, że to jest dobre. Mam na dysku w komputerze tysiące swoich kompozycji, które potem przesłuchuję. I jeśli podczas odsłuchiwania włosy na skórze nie stoją dębą, nie mam tzw. gęsiej skórki, to to odrzucam. Tak wygląda mój proces twórczy. Najbardziej interesuje mnie to, żeby moja muzyka mnie się podobała. Wtedy czuć, że jest prawdziwa, a nie tworzona dla jakiejś kalkulacji. I wtedy słuchacz kupuje ją mentalnie, ponieważ wie, że jest szczera, że go nie oszukuję, że tworzę i gram to, co mam w sercu. Stąd też tak długo trwało przygotowanie materiału na tę się zrodził pomysł na sam motyw przewodni „Behind the Windows”?– Jechałem kiedyś pewną ulicą w Poznaniu i spojrzałem przez okno samochodu w lewo. Zobaczyłem wtedy okno mieszkania, w którym często przebywałem w latach siedemdziesiątych, gdy grałem w zespole Heam. Mieszkanie należało do naszego basisty, Henia Tomczaka, który potem założył Turbo, i do jego żony. Zawsze u nich nocowałem, gdy przyjeżdżałem na koncerty do Poznania. Później Henio sprzedał to po latach tamtędy jechałem i spojrzałem w to właśnie okno, pomyślałem sobie, że to świetny pomysł, by opisać okno, za którym toczy się najpierw jedno życie, potem drugie, trzecie... Od narodzin do śmierci. To tak jak nagrobki na cmentarzach, które podają jedynie daty z życia ludzi, ale w tych latach są zawarte całe historie...Na „Behind the Windows”, za pomocą dźwięków chciałem przekazać opowieść o życiu, o przemijaniu. To jest historia mieszkania Henia Tomczaka, któremu nie tak dawno temu zmarła żona, ale też historia życia każdego z Pan również projekt „The Klenczon Experience”. Skąd taka fascynacja twórczością Krzysztofa Klenczona?– Projektem „The Klenczon Experience” chciałem złożyć hołd zmarłemu przedwcześnie Krzyśkowi. To była bardzo ważna osoba w moim miałem 7 lat, mieszkałem w Gostyniu, gdzie mój ojciec prowadził dom kultury. Był rok 1962, gdy zaczęły do nas przyjeżdżać zespoły: Czerwono-Czarni, Niebiesko-Czarni. Jako 7-letni chłopiec siedziałem na balkonie i patrzyłem na scenę, na światła i na gitary. Wtedy pomyślałem, że chcę koniecznie robić to samo. Już w wieku 7 lat postanowiłem zostać muzykiem i robiłem wszystko, by muzyce podporządkować całe moje jak w 1965 roku powstały Czerwone Gitary, a ja miałem już 10 lat, zakochałem się w ich muzyce. Grali piosenki melodyjne, które podobały się także dzieciom. Gdy w 1966 roku poszedłem na ich koncert i zobaczyłem Krzyśka Klenczona, to, jak on gra na gitarze, zwariowałem. Tak się zaczęła moja fascynacja rock and rollem. To on ją we mnie jego gitara porwała mnie do tego stopnia, że poszukiwałem jej przez wiele lat. Teraz na szczęsicie mam już taką samą, na jakiej grał Klenczon – japońska gitara ZENON-Audition. W tym projekcie gram właśnie na niej i brzmienie jest dokładnie takie samo, jak w Czerwonych Gitarach. Bardzo mnie to wcześniej miał Pan już taką gitarę, wlasnoręcznie robioną...– Wykonałem jej replikę w ramach swojej pracy maturalnej. Był rok 1974 i wtedy po raz pierwszy zreformowano maturę. Poza egzaminami z obowiązkowych przedmiotów, jak język polski i matematyka, można było pisać pracę maturalną z wybranego przedmiotu. Ponieważ uwielbiałem śpiew, przygotowałem pracę na temat: „Geneza i rozwój jazzu tradycyjnego”. A z kolei na prace ręczne zrobiłem gitarę. Moja matura wyglądała zatem bardzo muzycznie :)Skoro od Klenczona i Czerwonych Gitar zaczęła się Pana muzyczna przygoda, to granie w Czerwonych Gitarach, i to na miejscu, gdzie kiedyś występował Krzysztof Klenczon, było chyba spełnieniem marzeń.– Tak, grałem w Czerwonych Gitarach w latach 1997-2000. To była jedna z najpiękniejszych przygód muzycznych mojego życia. Spełniło się moje marzenie z dzieciństwa, żeby grać w Czerwonych Gitarach!Czy jest na świecie gitarzysta, który jest dla Pana niepodważalnym guru gitary?– Ritchie Blackmore z zespołu Deep Purple. To jest facet, któremu wybaczam wszystko, który ma miejsce na najwyższej półce i na nią, poza nim już nikt inny nie wejdzie. Na półkach poniżej są inni gitarzyści, jak Steve Vai, Joe Satriani, Gary Moore, Jimi Hendrix, cała ta pierwsza liga światowa, ale Ritchie Blackmore to bezwzględnie mój największy Pan nie tworzy, nie nagrywa, nie koncertuje, gdzie można Pana spotkać? Odpoczywa Pan w ogóle?– Ja w ogóle nie odpoczywam, w tradycyjnym tego słowa czasu? :)– Wybrałem taki zawód, który przez to, że jest moją miłością, sprawia, że odpoczywam cały czas – nawet wtedy, gdy gram i jestem zmęczony, to jest dla mnie odpoczynek. W zasadzie nie wyjeżdżam też na żadne urlopy. Cały czas jestem zajęty, coś tworzę, gram na gitarze. Gdy jednak zdarzy mi się czasem wyjechać na tydzień, to gitarę muszę mieć ze sobą. Nie zasnę, jeśli jej chociaż nie dziękuję za Piątkowska-Borekfot. Materiały prasowe Choroby. Dda - Dorosłe Dzieci Alkoholików. Leszno. Lista lekarzy leczących DDA - dorosłe dzieci alkoholików w Lesznie. Sprawdź opinie pacjentów, adresy i bezpłatnie umów się na wizytę! Alkoholizm może dotknąć wszystkich członków rodziny. Zarówno osoby współuzależnione, jak i uzależnione cierpią na swój własny sposób. W jaki sposób alkoholizm wpływa na wychowanie, charakter i zachowanie dzieci? W tym artykule odpowiemy na następujące pytania: Co to jest syndrom DDA? Jakie są jego objawy? Jak żyć z syndromem DDA i jak pomagać dzieciom alkoholików. Co to znaczy syndrom DDA? Pierwsze lata życia mają decydujące znaczenie w kształtowaniu charakteru człowieka. Najpierw dziecko przejmuje zachowania swoich rodziców i dostosowuje się do ich środowiska domowego. Dziecko uczy się, jak przetrwać w rodzinie z problemem alkoholowym. Zespół DDA to stan, który pojawia się, gdy dziecko dorasta w rodzinie alkoholowej. Cechy te często przenoszą się na dorosłość. Co oznacza skrót DDA? DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) to samopomocowa grupa wsparcia oparta na programie Dwunastu Kroków. „Syndrom DDA to z kolei grupa zaburzeń, które są wynikiem dorastania w domu, w którym panował alkoholizm. Zespół DDA może być spowodowany alkoholizmem jednego z rodziców. Choć nie musi to oznaczać, że wszystkie dzieci alkoholików zachorują na syndrom DDA, może on mieć znaczący wpływ na życie i psychikę najmłodszych członków rodziny. DDA – objawy u dorosłych dzieci alkoholików Dzieci rodziców alkoholików mają różne objawy, nie tylko w dzieciństwie, ale także w dorosłym życiu. Rodziny dotknięte problemem alkoholowym rzadziej biorą pod uwagę powagę swoich problemów i konsekwencje swoich zachowań. Zespół DDA to stan, w którym dorosłe dzieci alkoholików są dotknięte chorobą psychiczną. Co możesz zrobić, aby je rozpoznać? Alkoholizm wśród młodzieży – kiedy zaniepokoić się o dziecko? Dowiedz się na DDA fizyczne (somatyczne), objawy Zespół DDA jest zaburzeniem psychicznym. Dorosłe dzieci alkoholików mogą mieć również do czynienia z objawami fizycznymi. Mogą one wystąpić zarówno we wczesnym dzieciństwie, jak i w późniejszym okresie życia. Dzieci z syndromem DDA – objawy somatyczne: lęk i bezsenność u dzieci i dorosłych omdlenia, bóle głowy, problemy z oddychaniem w sytuacjach stresowych? tachykardia, można odczuwać osłabienie, wyczerpanie i wiele innych objawów. Objawy psychologiczne syndromu DDA Zespół DDA jest chorobą wynikającą z nadużywania alkoholu przez rodziców. Wiele osób z zespołem DDA pochodzi z rodzin, w których alkoholizm nie był jedynym problemem. Często dochodziło do przemocy, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Uwolnienie się od poczucia winy, niskiej samooceny i innych negatywnych uczuć skierowanych do samego siebie może być bardzo trudne. Terapia jest konieczna w przypadku dorosłych dzieci alkoholików, które były ofiarami przemocy, nawet jeśli są już dorosłe. Objawy psychologiczne zespołu DDA Niska samoocena – Dorosłe dzieci alkoholików mają tendencję do niskiej samooceny i są bardziej podatne na depresję. Zespół DDA może prowadzić do samotności jako stanu dominującego. Dziecko z syndromem DDA może mieć problemy z budowaniem relacji społecznych. Problemy te mogą stanowić problem w dorosłym życiu. Wynika to z obawy, że dorosłe dzieci alkoholików mogą spotkać kogoś podobnego do swojego rodzica, który zmaga się z alkoholizmem. Poczucie winy prześladowczej: Dzieci, które dorastały w domu alkoholików, często czują się nadmiernie winne, mimo że nie mają ku temu żadnych powodów. Strach, stres i niepokój to znaki, że dziecko alkoholika nie zaznało w dzieciństwie bezpieczeństwa. Dlatego w dorosłym życiu mogą nie odczuwać tych samych uczuć. Osoby cierpiące na syndrom DDA boją się dorosłości i wszystkich związanych z nią problemów. Agresja – osoby z zespołem DDA mogą być bardziej impulsywne. Agresja może przejawiać się w stosunku do zwierząt, innych ludzi, a także wobec samych siebie. Dzieci wychowywane przez rodziców uzależnionych od alkoholu obawiają się odrzucenia w dorosłym życiu. Wielokrotnie doświadczyły odrzucenia i zaniedbania ze strony rodziców i boją się dzielić tym uczuciem z innymi. Ryzykowne zachowania seksualne – dzieci alkoholików (zazwyczaj mężczyźni) są bardziej skłonne do podejmowania ryzykownych zachowań seksualnych w dorosłym życiu, jeśli doświadczyły przemocy domowej ze strony rodziców. Nadmierne kłamanie bez powodu – nawet wtedy, gdy potrafią powiedzieć prawdę. Osoby takie mogą nie być w stanie wyrazić swoich prawdziwych uczuć, ale mogą też nie rozpoznawać uczuć i intencji innych. Kłamstwo może komplikować dorosłe życie, zarówno w pracy, jak i w związkach. DDA – jak sobie radzić z syndromem dorosłego dziecka alkoholika? Specjalista może zdiagnozować syndrom DDA u osób dorosłych, korzystając z terapii. Jeśli czujesz, że możesz mieć cechy DDA, lub jeśli przejdziesz powyższy test, najlepszym rozwiązaniem jest terapia dla dorosłych dzieci. Rozmowa z psychoterapeutą pozwoli Ci podzielić się wspomnieniami z dzieciństwa i wszelkimi bolączkami. Dowiesz się, jak można poradzić sobie z DDA, jak pomóc sobie i jak uniknąć powtarzania błędów swojej rodziny. Z psychoterapeutą możesz spotkać się także wtedy, gdy podejrzewasz, że ktoś z rodziny lub bliskich ci osób cierpi na ten problem. Nauczy Cię on, jak rozmawiać z DDA, jak możesz pomóc bliskiej osobie w rozwiązaniu jej problemów oraz jak zapewnić jej bezpieczeństwo i komfort w domu. Jak długo trwa leczenie dda? Zależy to od warunków panujących w domu i relacji dziecka z innymi. Terapia dla dorosłych dzieci alkoholików może pomóc w poprawie jakości i komfortu życia, rozwiązaniu problemów spowodowanych zaburzeniem oraz dać nadzieję na wychowanie zdrowych dzieci. Cechy DDA wg Janet G. Woititz. W swojej przełomowej książce z 1983 roku, „ Dorosłe dzieci alkoholików ”, nieżyjąca już Janet G. Woititz, przedstawiła 13 cech dorosłych dzieci alkoholików. Dr Janet była autorką bestsellerów, wykładowcą, doradcą, jak również żoną alkoholika.
Rodzaje, przyczyny i objawy dysfunkcji w rodzinie Jak już wspominałam wcześniej, J. Bradshaw zwrócił uwagę na dobieranie się w pary osoby, które z powodu własnych doświadczeń wyniesionych z domu, potrafią budować tylko dysfunkcyjne związki i rodziny. Dobieranie się w relacjach wg kompatybilnych ograniczających wzorców i odgrywanie ich zwane jest koluzją (dosłownie oznacza sekretną umowę, tajny pakt). Niemiecki psychoanalityk Jurg Willi w książce „Związek dwojga. Psychoanaliza pary” (1996, Santorski & Co.) definiuje koluzję jako poszukiwanie na partnerów osób pasujących do własnych nierozwiązanych wczesnodziecięcych konfliktów. Potem we wzajemnych rozgrywkach jedna ze stron przyjmuje postawę progresywną, a druga regresywną. Konflikt ten może toczyć się wokół kwestii dawania i przyjmowania opieki, kontrolowania-bycia kontrolowanym, niewierności-zazdrości, władzy-poddania. Gdy frustracja potrzeb narasta, zachowania partnerów się polaryzują coraz bardziej, a koluzja się wzmacnia. Mechanizmów i przyczyn problemów partnerskich między małżonkami może być wiele. Niedojrzałość małżonków i ich wewnętrzne problemy jednak nie muszą przełożyć się na głęboką dysfunkcję rodziny. Kiedy więc na pewno możemy mówić o dysfunkcyjnej rodzinie? w rodzinie występuje problem alkoholowy (jednego lub więcej członków rodziny), lub też inne uzależnienie chemiczne, w rodzinie jeden lub więcej członków rodziny uzależniony jest niechemicznie np. od hazardu, seksu, pracy, religii, w rodzinie miało miejsce wykorzystywanie seksualne, w rodzinie stosowana jest przemoc psychiczna i nadużycia emocjonalne, nadopiekuńczość, nadmierna kontrola, w rodzinie stosowana jest przemoc fizyczna i/lub ekonomiczna, w rodzinie dochodzi do fizycznego i emocjonalnego opuszczenia dzieci (np. oddania na wychowanie dzieci dziadkom aż podrosną), w rodzinie wystąpił rozwód rodziców emocjonalny lub prawny, rodzice wciągają dzieci w konflikty między nimi (Wg. badań około 70% dzieci nie doświadcza okołorozwodowej traumy i może z powodzeniem uporać się z problemem rozstania rodziców, pod warunkiem, że otrzyma odpowiednie wsparcie. Także zagrożeniem jest nie tyle sam rozwód, ale zaangażowanie rodziców w walkę ze sobą kosztem dbania o dzieci, oraz wciąganie dzieci w sprawy rodziców.), w rodzinie jest osoba z przewlekłą chorobą, przy czym chory obarcza winą za swój stan domowników, staje się postacią centralną w rodzinie, terroryzuje ją, wymusza pewne zachowania (lub np. rodzice sami podporządkowują życie rodziny jednemu – choremu dziecku, lekceważąc potrzeby zdrowego), w rodzinie występuje choroba psychiczna lub silne zaburzenie osobowości, rodzice są upośledzeni umysłowo, życiowo niezaradni w sposób uniemożliwiający zaspokojenie potrzeb dzieci (i taka rodzina jest pozostawiona bez wsparcia z zewnątrz). „Dysfunkcjonalny dom rodzinny staje się źródłem przykrości, podłożem napięć i frustracji zarówno dla jej dorosłych członków, jak i dzieci. Dysfunkcjonalność rodziny może dotyczyć różnego zakresu realizowanych zadań, może to być: dysfunkcja całkowita, oznaczająca, że w rodzinie występuje kompletne niepowodzenie w realizacji zadań rodziny i muszą ją w tym zastąpić wyspecjalizowane rodziny — dysfunkcja częściowa, oznaczająca, że rodzina nie potrafi realizować prawidłowo pewnych jej zadań i podstawowych funkcji. Ta dysfunkcjonalność może z kolei obejmować: niepowodzenia w realizacji zadań wychowawczych, niepowodzenia w walce z kryzysem małżeńskim. niepowodzenia związane z walką o niewykluczenie rodziny z określonego kręgu rodzinnego, niepowodzenia w zaspokajaniu potrzeb dziecka bądź też dotyczących innych zadań i sfer życia rodzinnego.” (Kawula S., "Dziecko w rodzinie funkcyjnej i dysfunkcyjnej" [w:] „Pedagogika rodziny obszary i panorama problematyki”, Kawula S., Brągiel J., Janke A., 2005, ) Czasem poszczególne czynniki nakładają się na siebie, wzajemnie wzmacniając np. gdy jeden z rodziców popada w uzależnienie lub chorobę, drugi ma mniej sił i możliwości do zajmowania się dziećmi i oboje mogą odwołać się do toksycznej pedagogiki i związanej z nią przemocy, by utrzymać w domu „porządek”, a system rodzinny w całości. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że dysfunkcja w rodzinie jest zawsze związana z niedojrzałością wewnętrzną rodziców – ich dysfunkcjonalnością jako jednostek, jednak w sprzyjających okolicznościach zewnętrznych te problemy mogą pozostać w uśpieniu. W połączeniu z „odpowiednim” partnerem lub zmianą w partnerze, jakąś zmiana życiową lub problemem np. chorobą, uzależnieniem jednego członka rodziny, utratą pracy itp. dotychczasowe sposoby radzenia sobie okazują się niewystarczające. Krok po kroku wychodzą wszystkie własne braki rozwojowe i nieprzerobione problemy rodziców. W sytuacji stresu i frustracji potrzeb następuje odwołanie do jedynych sobie znanych – wyniesionych z domu, sposobów radzenia sobie z problemami oraz ich usztywnienie. Czasem bez destabilizującego sytuację czynnika z zewnątrz, trudno przerwać to zaklęte koło pogłębiania dysfunkcji. Role rodzinne Ważnym elementem pojawiającym się w dysfunkcyjnych rodzinach, jest odgrywanie przez dzieci sztywnych, często narzuconych przez otoczenie ról. Są cztery podstawowe role, z różnymi ich wariantami: bohatera rodzinnego - (mały rodzic, rodzic rodziców, opiekun, przyjaciel, powiernik, siłacz) kozła ofiarnego - (główna ofiara rodzica, czarna owca, zastępczy partner, buntownik, łotr) maskotki – (błazen, osoba poświęcająca się) dziecka niewidzialnego – (osoba niewidzialna, aniołek, zagubione dziecko) Bohaterem jest zazwyczaj najstarsze dziecko w rodzinie, które przejmuje na siebie obowiązki dorosłych. Robi wszystko co może, by życie rodzinne funkcjonowało w miarę normalnie. Stara się też naprawić istniejącą sytuację. Jest odpowiedzialny, troszczy się o rodzeństwo, zajmuje się całym domem (czasem nawet rzuca szkołę, by utrzymać dom), jest bardzo obowiązkowy, przestrzega reguł, zawsze kończy zadaną pracę w wyznaczonym terminie. Stara się być perfekcyjny we wszystkim co robi. Bohater żyje w stałym napięciu, stara się mieć wszystko pod kontrolą i wpada w panikę w nagłych, nie dających się przewidzieć sytuacjach. Nie lubi spontaniczności. Kozioł ofiarny odwraca uwagę od rzeczywistych problemów rodzinnych, stając się delegatem problemów – tzn. VIPem w terapii systemowej. Ma problemy w szkole, wdaje się w bójki, wchodzi w konflikt z prawem, ucieka z domu, pije i pali w młodym wieku. W grupie jest najbardziej przeszkadzającym dzieckiem, zawsze zbuntowanym. Kozłom ofiarnym trudno jest funkcjonować w układach społecznych. Zachowując się w sposób nieakceptowany przez innych, ciągle spotykają się z dezaprobatą. Kozioł może dostać w rodzinie etykietkę „złego” - sprawiającego problemy dziecka, bez względu na jego rzeczywiste zachowanie -wszystko co robi jest interpretowane jako dowód na jego złą wolę i podły charakter. Podczas gdy bohater stara się zasłużyć na docenienie wspinając się na wyżyny heroizmu, dla kozła ofiarnego są one niedostępne – wszystko co on zrobi będzie i tak złe – może więc dla zwrócenia uwagi i udowodnienia swojej wartości, starać się być wyjątkowo zły czy pomysłowy w destrukcyjnym działaniu. Rola kozła ofiarnego jest bardzo ważna – jeśli jedno dziecko przestaje ją pełnić – wychodzi z systemu rodzinnego, szybko kolejne zaczyna „sprawiać problemy”. Bez tego trzeba by przyjrzeć się realnym problemom np. z uzależnieniem rodzica czy w relacji między rodzicami. Kozioł skupia uwagę na sobie, przez co ratuje system przed ewentualnym rozpadem. Dziecko maskotka odwraca uwagę od rodzinnego problemu skupiając ją na sobie, rozładowując atmosferę humorem, zgrywając się, przymilając, błaznując. Jego rola polega na tym, by ulżyć rodzinie w ciężkiej sytuacji, rozweselając ją swoim humorem i żartami. Maskotka nie może wytrzymać sztywnej i ciężkiej atmosfery - „musi” coś zrobić, by ją rozładować. W życiu społecznym maskotki są duszą towarzystwa, ale płacą za to wysoką cenę - nikt nie traktuje ich poważnie. Także ich prawdziwe uczucia i potrzeby nie są dostrzegane. Maskotka ma być zawsze radosna. Maskotki to także dziewczynki wysyłane przez własne matki do łóżek ojców, by ich „uspokoiły”. (dr hab. Ryś M., s. 99) Dziecko niewidzialne pozostaje zawsze z boku, nigdy nie sprawiając najmniejszych kłopotów. Czasem słyszy wyraźny komunikat, że ma „nie zawracać rodzicom głowy”, kiedy indziej samo się wycofuje, by się chronić. Odizolowane od rodziny, żyje we własnym świecie – często uciekając w świat książek czy gier, w poczuciu samotności i krzywdy. Nikt się nim nie interesuje, nikt o nim nie pamięta. W efekcie jest bardzo nieśmiałe, pozbawione zdolności społecznych i umiejętności pracy w grupie. Dziecko niewidzialne jest niezdolne do stawiania czoła problemom. Niestety odgrywanie ról rodzinnych nie kończy się wraz z opuszczeniem domu rodzinnego. To jedyny znany danej osobie sposób funkcjonowania wśród ludzi. Bardzo trudno z takiej roli i zbudowanego wokół niej poczucia tożsamości, wyjść. Konsekwencje wychowania w dysfunkcyjnej rodzinie Jednym z najważniejszych zarzutów przeciwko koncepcji DDD/DDA, jest to, że nie u każdej osoby, w której rodzinie pojawiły się opisywane wcześniej problemy, wykształcą się te same cechy i trudności w dorosłym życiu. W przypadku rodzin dysfunkcyjnych jednak trudno przeprowadzić badania mające wszystkie cechy powtarzalności. Zarówno przyczyna dysfunkcji jak, osobowości członków rodziny jak i całe tło sytuacyjne może być różne. O ile nie można podać dokładnego opisu cech DDD, to można określić w jakich dziedzinach życia jego funkcjonowanie będzie zaburzone. Od czego zależy siła i rodzaj konsekwencji wychowywania się w dysfunkcyjnej rodzinie? Rodzaju, intensywności i czasu trwania dysfunkcji, tego na jakie okresy rozwojowe dziecka przypadała dysfunkcja (im wcześniej, tym bardziej zależne było dziecko i więcej jego potrzeb mogło być niezaspokojonych - więcej informacji na temat okresów rozwojowych dziecka, jego potrzeb i konsekwencji ich nie zaspokojenia w książce Pawła Karpowicza - „Terapia wewnętrznego dziecka”), czy dziecko miało poza rodzicami jakiś innych – życzliwych i niezaburzonych opiekunów, którzy mogli potwierdzić jego rzeczywistość, zaspokoić pewne potrzeby i niejako neutralizować negatywny wpływ dysfunkcji w najbliższej rodzinie, czy dziecko miało w dalszym otoczeniu zdrowe wzorce życia, budowania relacji, reagowania, które mogło naśladować, roli narzucanej dziecku w rodzinie, od indywidualnych cech osobowościowych, psychicznych i intelektualnych dziecka. Efekt końcowy jest kombinacją wielu czynników. Im dłużej trwające i cięższe zaburzenia w rodzinie oraz większa izolacja członków rodziny od świata zewnętrznego, tym większy wpływ dysfunkcji na dzieci. Współuzależnienie „Współuzależnienie – utrwalona forma funkcjonowania w długotrwałej, trudnej i niszczącej sytuacji związanej z patologicznymi zachowaniami uzależnionego partnera, ograniczająca w sposób istotny swobodę wyboru postępowania, prowadząca do pogorszenia własnego stanu i utrudniająca zmianę własnego położenia na lepsze. Współuzależnienie może wystąpić również w relacjach miedzy członkami rodziny, przyjaciółmi czy współpracownikami.” (Wikipedia) Z początku zwracano uwagę tylko na współuzależnienie występujące u żon alkoholików. Z czasem rozszerzono je na dzieci i inne osoby, które dzielą z nim chorobę. Dostrzega się też podobne mechanizmy w przypadku innego niż alkohol uzależnienia czy choroby. Współuzależnienie powstaje, kiedy człowiek ma na co dzień do czynienia z bardzo silnie objawiającym się zjawiskiem, z którym sam sobie nie umie poradzić. Nie będąc w stanie zintegrować go ze swoją osobowością, dopasowuje się do niego. Na współuzależnienie składa się pięć elementów: silnie objawiające się zjawisko jego bliskość niemożność poradzenia sobie z nim przystosowanie się do niego powstała wskutek niego choroba lub stan chorobopodobny DDD dotknięty współuzależnieniem będzie miał tendencję do wchodzenia w relacje z uzależnionym czy w innym sposób zaburzonym i trudnym partnerem, które trzeba ratować i kontrolować. W ten sposób odtwarza jedyny schemat jaki zna, próbując poświęceniem zapracować sobie na miłość i szczęście. Współuzależnienie jest pułapką, ale nie wyrokiem. Warto być świadomym zagrożenia jakie niesie uzależnienie, choroba czy niepełnosprawność w rodzinie i nie pozwolić, by ten aspekt zdominował życie wszystkich członków rodziny. Wsparcie dalszej rodziny lub innych dorosłych osób, pod warunkiem, że nie zmieni się we wciągnięcie ich w dysfunkcyjny system rodzinny, może często unormować sytuację, umożliwić zaspokojenie potrzeb zaniedbanych członków rodziny. Jeśli jednak system zdążył się utrwalić a rodzice nie są zainteresowani wsparciem, terapią i nauczeniem się innego funkcjonowania, to najczęściej rodzina odmawia ingerowania w ich sprawy i pozostają tylko działania prawne przez uprawnione do tego służby. Należy to jednak robić z mądrością i wyczuciem, pamiętając o tym, że dziecko zawsze będzie chciało zostać z nawet najgorszym rodzicem, niż przebywać w domu dziecka. Zwłaszcza gdy jedynym problemem rodziny jest bieda i niezaradność życiowa rodziców, którzy poza tym kochają i dbają o swoje dzieci - znacznie lepszym rozwiązaniem od zabierania dzieci byłoby przydzielenie rodzinie instytucjonalnego i materialnego wsparcia. W kwestii ingerowania państwa w życie dysfunkcyjnej rodziny nie ma jednolitej polityki – w jednych krajach państwo przejmuje opiekę nad dzieckiem umieszczając je w rodzinie zastępczej przy każdym sygnale, że z rodziną dzieje się coś złego i powrót dziecka uzależniony jest od przejścia przez rodziców odpowiedniej terapii i szkoleń, a w innych zależy to bardziej od opinii poszczególnych urzędników. W Polsce przez całe lata ignorowało się problem przemocy w rodzinie. Próby zmiany sytuacji przez wprowadzenie przepisów zakazujących bicia dzieci, spotykają się na razie z dużym niezrozumieniem i sprzeciwem. Następuje jednak powolna zmiana mentalności, a dzięki coraz łatwiejszemu dostępowi do najnowszych publikacji i badań w temacie psychologii i pedagogiki młodzi rodzice, którzy chcą wychowywać dzieci inaczej niż sami byli wychowywani, mają skąd czerpać inspiracje. Często jednak odkrywają, że teoria, choćby najlepsza, to za mało. Sama świadomość, że trzeba postępować inaczej okazuje się niewystarczająca w zmierzeniu z głęboko zakorzenionymi w dzieciństwie sposobami postępowania i reagowania w różnych sytuacjach. A samo intelektualne zrozumienie często nie jest w stanie przebić się przez nagromadzone przekonania i towarzyszące im emocje. Wiele DDD trafia na terapię właśnie dostrzegając, że zaczynają odtwarzać wobec małżonka i dzieci zachowania znane ze swojego domu, choć z całych sił starali się tego uniknąć. Cechy charakterystyczne DDD brak poczucia tożsamości i autonomii lub też wieczna walka o ich ochronę: reaguje głównie na to, co robią inni, zatracając własne JA, żyje w izolacji od ludzi, nawet gdy jest pozornie wśród nich, czuje strach przed ludźmi, samotność, brak poczucia przynależności, boi się zwłaszcza władzy i zwierzchników. zaniżone poczucie własnej wartości: ocenia siebie bezlitośnie, często ma poczucie kompletnej bezwartościowości. Nie wierzy, że można go cenić za jego własne cechy, sam ich nie rozpoznaje i nie potrafi się na nich oprzeć. brak wiary w swoje możliwości, zakładanie porażki, szukanie akceptacji u innych - boi się niepowodzeń, ale sabotuje własne sukcesy, stawia sobie tak wysokie wymagania, że nie może im sprostać, swój sukces mierzy wartością cudzych pochwal, sam nie umie się cieszyć, stale potrzebuje uznania i docenienia, robi mnóstwo, żeby je otrzymać, ale i tak w nie nie wierzy i je podważa, brak szacunku i akceptacji dla siebie i innych - boi się krytyki, każdą odbiera jako osobisty atak i zagrożenie, ale sam krytykuje i osądza, uzależnienie odczuwania i zaspokajania własnych potrzeb od relacji z drugim człowiekiem, tendencje do współuzależnienia - w ten sposób kontynuuje ten sam rodzaj wzajemnej zależności, jaki łączył go z rodzicami lub kimś innym w rodzinie; zażywanie leków uspokajających, nasennych, alkoholu dla uśmierzenia bólu, napięcia i niepokoju, niekiedy prowadzi to do uzależnienia, brak zdolności otwartej i empatycznej komunikacji i radzenia sobie w sytuacjach intymnych – problemy w budowaniu bliskich związków, trudno mu nawiązać i intymne stosunki. Litość myli z miłością, przeważnie kocha tych którzy potrzebują pomocy. Ktoś, kto sobie dobrze radzi, a okazuje miłość DDD, jest posądzony o nieczysty interes. brak zaufania i otwartej komunikacji w relacjach, stosowanie manipulacji, by coś osiągnąć, boi się odrzucenia, ale sam odrzuca. Woli "uprzedzić" odrzucenie, wiedząc, że i tak to nastąpi, bo nie wierzy, że może być kochany. kłamie choć może mówić prawdę. W dzieciństwie nie wiedział, za co będzie ukarany lub nagrodzony, kłamie więc, "na wszelki wypadek". lęk przed zranieniem i ranieniem innych, DDD marzy o spokojnym, przewidywalnym partnerze a ciągnie go do toksycznych i pełnych namiętności i przemocy relacji, potrafi być okrutny, ale udaje uległość, by zatrzymać partnera: w chwilach, gdy wszystko układa się dobrze, ogarnia go dezorientacja i "nuda", czeka aż coś się stanie; porządni, spokojni, czuli partnerzy są nieciekawi i porzucani – DDD może prowokować spokojnego partnera do kłótni lub go porzucić. błędne postawy rodzicielskie i opiekuńcze – powtarzanie zachowań rodziców lub antywzorzec, niskie poczucie bezpieczeństwa i opieranie go na kontroli, ludziach lub innych czynnikach zewnętrznych np. Bogu: DDD nie wie co jest normalne, musi zgadywać. W jego domu nic nie działo się zwyczajnie, świat nieustannie chwiał się w posadach. wadliwy system pobudzania i redukowania stanów napięcia w relacjach z drugim człowiekiem - wysoki poziom lęku, brak umiejętności odpoczywania, zabawy, szuka napięć i kryzysów, a potem skarży się na nie. Stan napięcia jest znany, tak jak i brak satysfakcji. przesadnie reaguje na zmiany, nad którymi nie ma kontroli. Wszystko co nowe wydaje mu się być niebezpieczne: ludzie, sytuacje, zachowania. zaburzone postrzeganie odpowiedzialności za siebie, za innych i za rzeczywistość: albo jest nadmiernie odpowiedzialny, albo nadmiernie nieodpowiedzialny - bardzo mu trudno wymierzyć granice tego, co zależy od niego, a co już nie. nieprawidłowości w systemie reakcji i obrony w relacjach uczuciowych. nieumiejętność rozpoznawania i respektowania granic swoich i innych osób: czuje się winny, ilekroć staje lub chciałby stanąć w obronie własnych praw - łatwiej mu troszczyć się o innych niż o siebie. jest lojalny do ostateczności nawet w obliczu dowodów na nielojalność wobec innych osób. Nie wie, kiedy jest wykorzystywany, a kiedy nie. trudności w wyrażaniu siebie, swojej rzeczywistości, emocji i stanów, niedostateczny poziom zrozumienia intencji, emocji i uczuć innych osób, problem ze stawianiem i realizowaniem celów: słomiany zapał - trudno mu przeprowadzić swe zamiary od początku do końca. Zapala się do pomysłu, ale nie wie jak dość do celu. nie dający się zaspokoić perfekcjonizm – nierealne ocenianie swoich możliwości i wymaganie od siebie doskonałości w każdym szczególe, prokrastynacja, autosabotaż jako mechanizmy ochrony przed braniem odpowiedzialności za porażkę, której DDD się spodziewa, brak umiejętności priorytetowania działań i dzielenia ich na etapy, duża ilość zachowań niekonsekwentnych, irracjonalnych, dziecinnych, domaga się natychmiastowego zaspokojenia zachcianek. Boi się, że jeżeli nie dostanie tego czegoś od razu, to może już nigdy nie dostać. reagowanie na problemy i konflikty ucieczką lub agresją, nie zna pojęcia rozwiązywania problemów, problemy się znosi lub wybucha. automatycznie poddaje się sytuacji, zamiast rozważyć inne możliwości. zaburzenia psychosomatyczne: bóle głowy, mięśni, serca, brzucha, wrzody żołądka, i inne z nerwicą włącznie, nałogowe zachowania, jak np. zakupoholizm, obsesyjne jedzenie, kompulsywne sprzątanie, pustka duchowa - nerwowa koncentracja na szczegółach życia codziennego, bez niezbędnego dystansu do spraw drobnych i wypływające stąd: rozpacz, desperacja i brak nadziei, brak umiejętności cieszenia się życiem, płytka emocjonalność, brak marzeń. traktuje siebie strasznie poważnie. Większość problemów uważa za tak wielkie, że przerastają miarę człowieka. DDD mają tendencję do balansowania między skrajnościami w danym temacie i ambiwalentnych zachowań w związkach. Np. od brania na siebie odpowiedzialności za cały świat, do unikania jej całkowicie i kłamania na każdy temat, balansowania między rozpaczliwym pragnieniem bliskości, a lękiem przed nią. Niekiedy w pewnych dziedzinach życia lub wobec konkretnych osób dana cecha przyjmuje jedną skrajność np. wzięcie pełniej odpowiedzialności za życie i uczucia rodzica, a z powodu przeciążenia w innych następuje unikanie odpowiedzialności. Zwłaszcza w przypadku sprzecznych komunikatów i oczekiwań otrzymywanych od rodziców, DDD może mieć duży takich wewnętrznych konfliktów i sprzeczności. Z powodu braku dystansu do siebie, DDD często nie potrafi powiedzieć co myśli, co czuje i jaki jest – jak się zachowuje. Przykładowe scenariusze ze względu na pełnioną w rodzinie rolę Przykład 1: bohater rodzinny – kiedyś dowartościowujący rodzinę odnosząc sukcesy w szkole, trzymający ją w garści przez przejęcie opieki nad rodzeństwem i niedojrzałymi rodzicami, świetnie czuje się w jasnych i przewidywalnych sytuacjach. Robi karierę w korporacji o dobrze określonej strukturze i jasnych zasadach awansu. Nie jest to raczej coś co kocha robić, ale dobrze płatny i szanowany zawód. Jest oddany, odpowiedzialny i obowiązkowy co czyni go cenionym pracownikiem, jednak mało ceni wartość swojej pracy, co sprawia, że może zarabiać poniżej swoich możliwości, często zostaje też na nadgodzinach, by udowodnić swoją wartość jako pracownika Może też uciekać w pracę popadając w pracoholizm. Jeśli uda mu się stworzyć rodzinę, to nie będzie jej poświęcał zbyt wiele czasu, raczej pełniąc rolę kontrolno-organizacyjną, unikając bliskości. W relacjach jest zdystansowany, opanowany. Jego emocje są zamrożone, nie potrafi o nich mówić. Bardzo źle radzi sobie ze spontanicznością swoich dzieci, mogą pojawić się problemy z agresją wobec nich, chęć „usadzenia ich, by były grzeczne”. Nie potrafi odpoczywać. Ciągła kontrola wszystkiego powoduje, że żyje w wiecznym napięciu, co odbija się na jego zdrowiu i może powodować sięgnięcie po używki. Przykład 2: kozioł ofiarny – wieczny buntownik i „to złe dziecko”, nie odnajdzie się w żadnej strukturze. Za to w przeciwieństwie do bohatera, może robić to co naprawdę chce robić, tylko robi to z marnym skutkiem. Brakuje mu dyscypliny i konsekwencji, zbyt duża ilość mechanizmów autodestrukcyjnych powoduje, że niszczy wszystko czego się dotyka. Duże prawdopodobieństwo, że podejmie działania przestępcze – bo „tego się można po nim spodziewać”. Jego relacje będą namiętne, toksyczne, balansujące między nadmierną bliskością a odrzuceniem i ranieniem. Nie tłumi emocji, ale nie potrafi o nich spokojnie rozmawiać. Może wiecznie walczyć z jakimś wrogiem – systemem, niesprawiedliwością – projektując na innych zachowania i cechy swoich rodziców. Nie potrafi odpuścić i zadbać o swoje życie, chce, by inni zrozumieli, zmienili się, uszanowali jego godność i dali prawo do dobrego życia. Nie potrafi go sobie dać sam. Przykład 3: maskotka – będzie miał 1500 znajomych na facebooku i zero prawdziwych przyjaciół. Nikt go naprawdę nie zna, nikt go nie traktuje poważnie. Powszechnie uchodzi za dobrego kumpla, „brata łatę”, wiecznie radosnego i imprezującego. Nikt nie wie co naprawdę czuje i z czym się męczy. Może radzić sobie z napięciem w samotności za pomocą różnych znieczulaczy. W pracy nie robi kariery, tu również nie jest traktowany poważnie, nie potrafi stawiać granic ani walczyć o swoje. Jest takim niby szczęśliwym przeciętniakiem, który nie wiadomo czemu nagle rzuca się i zaczyna dusić szefa. Pod uśmiechem, jest dużo nie wyrażonych emocji i pretensji, co sprawia, że może zacząć stosować bierną agresję i z czasem atmosfera wokół niego będzie coraz cięższa. Przykład 4: niewidzialne dziecko – jeśli nie ma zaburzeń psychicznych, które uniemożliwiają mu funkcjonowanie w społeczeństwie, którego nigdy się nie nauczyło, to będzie np. technikiem zakopanym w swojej jaskini, panią bibliotekarką schowaną wśród pułek, lub różnego rodzaju nerdem – członkiem wąskich społeczności fanów jakiś wymyślonych światów, książek czy gier. Najczęściej ma zbyt niską samoocenę, by potrafić zarabiać na swojej wiedzy i umiejętnościach, nie potrafi też negocjować. W relacjach jest mistrzem relacji niemożliwych, przeżywa romantyczne uniesienia w swojej głowie, bez jakichkolwiek działań w sferze fizycznej. Marzy o wielkiej miłości, ale ani nie wierzy, by na nią zasługiwał, ani nie potrafi się przełamać i wyjść z inicjatywą. A jeśli już coś zaiskrzy, to będzie to raczej związek z ignorującą ją osobą np. kobieta wejdzie w związek z mężczyzną uzależnionym od gier komputerowych, który zupełnie nie zwraca na nią uwagi. Możliwe, że będzie również na jej utrzymaniu, a ona ma siedzieć cicho i zająć się wszystkim. Terapia DDD/DDA Problematyka i metodologia w terapii DDA jest dość dobrze opisana w literaturze. Na potrzeby tej pracy chciałabym się skupić na różnicach pomiędzy DDD a DDA i związanych z nimi problemów i wyzwań w terapii. Temat DDA został w Polsce dobrze rozpropagowany. Towarzyszy mu coraz mniejsze piętno wstydu oraz łatwość skorzystania z terapii finansowanej przez NFZ. Wszystko to wspiera malejące poparcie społeczne dla nałogowego picia oraz stosowania przemocy fizycznej (po alkoholu i nie tylko). Dziecku alkoholika łatwiej namierzyć przyczyny swoich problemów i odnaleźć fachową pomoc. Przy innych przyczynach dysfunkcji w rodzinie jest to znacznie trudniejsze. Każdy dysfunkcyjny dom, czy to alkoholowy czy z innymi zaburzeniami, ma swoją specyfikę. Można jednak dostrzec pewne uniwersalne problemy, które pojawiają się lub są silniejsze w domach DDD gdzie problemem nie był alkohol. Nie raz słyszałam żale osoby DDD, że rodzic miał np. problemy emocjonalne, a nie pił, bo gdyby miał konkretne dowody w postaci butelek pozostawionych w domu, to łatwiej by było mu stwierdzić, że coś jest nie tak. Nie jest to takie pewne, bo DDA wypieranie prawdy o sytuacji w domu potrafiły doprowadzić do perfekcji, jednak jest to jakiś konkretny fakt, na którym można się oprzeć. W przypadku innych niż chemiczne uzależnienie przyczynach i objawach dysfunkcji, te dowodu są mgliste, niejednoznaczne i łatwe do podważenia. A nawet bardzo dorosłe dziecko potrzebuje żelaznych dowodów by podważyć obraz idealnego, albo choć wystarczająco dobrego rodzica, którym się karmiło przez lata. U DDD (poza uzależnieniami chemicznymi, które wpływają na zachowanie, wygląd i zapach) częściej niż u DDA nikt z zewnątrz nie jest świadkiem, ani nie domyśla się istnienia problemów w rodzinie. Choć trudno mówić, by dzieci z domu alkoholowego miały zbudowane poczucie bezpieczeństwa, to najczęściej zagrożenie było przewidywalne. Miało w sobie coś z rytuału – wiadomo było np, że jak rodzic wróci z pracy później tzn. że po pracy pił i jak wróci do domu to będzie szukał pretekstu do awantury. Dzieci osób z np. zaburzeniem czy chorobą psychiczną, nie znają najczęściej tej przewidywalności. Wszystko zależy od humoru i samopoczucia rodzica, które zależy od dziesiątek czynników i może zmienić się w każdej chwili. Oczywiście dziecko stara się znaleźć jakieś reguły, coś co może zrobić, by zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa. Mogą tutaj powstać bardzo irracjonalne przekonania, często sprzeczne – gdyż ta sama rzecz raz jest w porządku a raz pretekstem do awantury. Rozwija się silna empatia i dostrajanie do niestabilnego rodzica, by monitorować sytuację i reagować natychmiast. O ile dziecko DDA miało okresy względnego spokoju np. wiadomo było, że po kilku dniach picia jest kilka dni sielanki, to DDD często żyło w stałym poczuciu zagrożenia. O ile u DDA bardzo prawdopodobny jest scenariusz wypracowania sobie jakiejś roli - zachowań, które gwarantowały względne bezpieczeństwo (np. przekonanie, że mogą kontrolować sytuację), to u wielu DDD poczucie bezpieczeństwa jest doszczętnie zniszczone i dominują mechanizmy ucieczkowe lub obrona przez walkę. Różnica polega na tym, że o ile u DDA czasem wystarczy zmienić niedojrzały sposób zapewniania sobie bezpieczeństwa na zdrowszy, to u DDD trzeba zacząć od budowania poczucia, że w ogóle mogą być bezpieczne, a w ich życiu może być coś stałego i przewidywalnego, a w przypadku zmian mogą sobie świetnie radzić. Podstawowe trudności w terapii są wspólne dla wszystkich DDD bez względu na rodzaj uzależnienia czy dysfunkcji: silny brak wiary w to co DDD dostrzega i pamięta – wynika ze stosowanych latami presji i manipulacji nakazujących widzieć świat takim, jak oczekują tego rodzice i nie dostrzegać tematów tabu, brak kontaktu ze swoimi emocjami, zamrożenie i wypieranie emocji, silne niedojrzałe mechanizmy obronne: wyparcie, projekcja, przeniesienie, rozszczepienie i inne, przyzwyczajenie do mówienia na zewnątrz tego „co wypada”, co ludzie oczekują usłyszeć, zamiast tego co DDD naprawdę myśli i czuje, lęk przed potępieniem za mówienie prawdy na temat tego co się działo w domu, brak wiedzy i różne mity na temat samego procesu rozwoju dziecka, jego psychiki i emocji np. że dzieci nic nie pamiętają z wczesnego dzieciństwa, są zbyt głupie, by zrozumieć co rodzic do nich mówi itp., głęboko zakorzenione przekonania i normy na zasadzie „bo tak jest”, przyzwyczajenie, że nie weryfikuje się słów i teorii, nie zadaje pytań, nie podważa, tylko przyjmuje bez szemrania to co mówią rodzice i jest to ważne i prawdziwe, do momentu gdy nie zmienią zdania na ten temat, wzorce współuzależnienia, które rozwijają się u drugiego rodzica i dzieci, silne uwiązanie emocjonalne, a często i materialne Dorosłego Dziecka od rodziny, które utrudnia nabranie dystansu i uniezależnienie się, ciągłe oczekiwanie na nagrodę lub zadośćuczynienie od rodziców, zmowa milczenia w całej rodzinie, groźby ostracyzmu rodzinnego w przypadku „mówienia źle” o rodzinie. Rodzina woli poświęcić krzywdzonego członka, niż zmierzyć się z problemem. Trudności w terapii DDD wynikają z: obecności samej przemocy psychicznej i nadużyć emocjonalnych, które łatwo bagatelizować tłumacząc nadwrażliwością lub „przewidzeniami”, braku bezpośredniej przemocy, gdy dziecko obrywa rykoszetem w walce rodziców, przeciągane przez każdego z nich na jego stronę, rozrywane konfliktem lojalności, pragnieniem uzyskania miłości i akceptacji obojga rodziców, co jest niewykonalne przy sprzecznych oczekiwaniach jakie ma każde z nich; jak dziecko ma normalnie myśleć, jeśli każdy rodzic mówi coś innego, nawzajem się oskarżają – bez usunięcia tej sprzeczności przez inną osobę dorosłą, w dziecku narodzi się wiele wewnętrznych konfliktów i mechanizmów autodestrukcji, przekonań i norm społecznych, w których dana osoba się wychowała i które nadal panują w jej otoczeniu np. rodzica należy czcić, rodzic zawsze kocha swoje dzieci i chce dla nich jak najlepiej, rodzice krytykują nas (lub biją) dla naszego dobra byśmy wyrośli na dobrych ludzi itp., społecznych presji i pozytywnego odbioru dysfunkcyjnych dla rodziny zachowań jak pracoholizmu („tak ciężko pracuje, by utrzymać rodzinę”), fanatyzmu religijnego czy innego („to taki święty człowiek”, „ona jest tak społecznie zaangażowana, każdemu pomoże”), poświęcenia rodziców dla jednego – chorego dziecka itp., braku wiedzy i niechęci do rozmawiania o chorobach i zaburzeniach psychicznych – z powodu ryzyka dziedziczenia oraz etykietki „dziecka wariata”, wtórnej wiktymizacji społecznej ofiar przemocy seksualnej („pewnie sama chciała”, „prowokowała go”, „gdyby tego nie lubiła, to by komuś powiedziała” itp.), społecznego potępienia dla wspominania o niezaspokojonych własnych potrzebach w sytuacji gdy rodzinę dotknęła tragedia np. ciężka choroba jednego z członków („jesteś egoistą, powinieneś zrozumieć i wesprzeć rodziców”), najczęściej braku świadków zachowania rodzica wobec dziecka, gdyż przemoc dotyczy tylko domowników i odbywa się za zamkniętymi drzwiami, a na zewnątrz rodzic może uchodzić za szanowaną i „świętą” osobę, niestety dzieci DDD mają często za sobą nieudane próby uzyskania pomocy u np. nauczycieli i pedagogów szkolnych, którym się zwierzyły, a następnie rodzic „wytłumaczył” potencjalnemu ratownikowi, że dziecko kłamie, że ma z nim problemy itp. co skończyło się tylko pogorszeniem sytuacji w domu i poczuciem zniszczonego zaufania i odrzucenia na zewnątrz – to jeden z powodów dla których tak trudno DDD zgłosić się na terapię i mówić o swoich problemach, nastawienia samych terapeutów, nie mających doświadczenia w temacie głębszych dysfunkcji w rodzinie, sprowadzających opowieści pacjenta do tego co zna, czyli „nieporozumień i zwykłych konfliktów” w rodzinie, np. trudność w rozpoznaniu subtelnych manipulacji jak podwójne wiązanie, braku doświadczenia i odporności terapeutów na pracę z pacjentami, którzy doświadczyli ciężkich traum, braku wiedzy i cierpliwości pozwalającej terapeucie pracować z osobą o głęboko „spranym mózgu”. Przemoc pod wpływem alkoholu łatwiej jest zrozumieć i zaakceptować zarówno dziecku jak i otoczeniu. Mamy do czynienia z chorym człowiekiem, który miał ograniczoną poczytalność pod wpływem alkoholu. W przypadku gdy stanowi bezpośrednie zagrożenie – można wezwać policję – poziom alkoholu można zmierzyć, pijany rodzic zostanie zabrany na izbę wytrzeźwień a rodzinie może zostać założona Niebieska Karta. Jeśli nie ma jeszcze zbyt dużych zmian w mózgu i pijący rodzic podejmie terapię uzależnień (skutecznie, dzięki własnej motywacji) to przemoc się zakończy. Sprawa się komplikuje gdy w grę wchodzą różnego rodzaju zaburzenia psychiczne. Nie świadczą one o niepoczytalności, raczej o zniekształconym postrzeganiu rzeczywistości. Dla dziecka, związanego przez lojalność wobec rodzica, które dla utrzymania choć złudzenia bezpieczeństwa potrzebuje obrazu rodzica, który może jest „trudny”, ale kocha i chce dobrze, akceptacja „zła” w rodzicu może być niemożliwa do przeskoczenia. Tematyce urazu psychicznego związanego z doświadczaniem przemocy są poświęcone badania i specjalnie dopasowane terapie. Coraz częściej mówi się, ze sytuacja psychiczna dzieci, które przez długi czas doświadczały przemocy w domu rodzinnym, nie różni się tak bardzo, a wręcz może być trudniejsza od sytuacji żołnierzy, którzy po postrzeleniu wrócili z wojny z objawami silnego stresu pourazowego. Dzięki tym badaniom rozwiano wiele mitów i wątpliwości na temat zachowań ofiar przemocy, które wydawały się podważać ich wiarygodność np. amnezji, balansowania między wypieraniem się wspomnień a rozpaczliwym pragnieniem opowiedzenia komuś o tym co się stało. Chciałabym tutaj zwrócić uwagę na reakcję sprawcy przemocy i pozostałych osób w otoczeniu dziecka. W książce Judith Lewis Herman, zajmująca się ofiarami kazirodztwa w swojej książce „Przemoc. Uraz psychiczny i powrót do równowagi” napisała: „Badania nad urazem psychicznym zmuszają do spojrzenia na bezradność człowieka w świecie, a jednocześnie na istniejącą w ludzkiej naturze zdolność do zła. Poszukujący staje się świadkiem straszliwych wydarzeń. Jeśli w grę wchodzi naturalna katastrofa czy „zrządzanie losu”, świadek może bez przeszkód współczuć ofiarom. Kiedy jednak traumatyczne wydarzenie jest dziełem ludzkich rąk, obserwator zostaje uwikłany w konflikt między ofiarą o prześladowcą. Wówczas zachowanie moralnej neutralności jest niemożliwe. Świadek zmuszony jest do zajęcia stanowiska. Najłatwiej stanąć po stronie sprawcy nieszczęścia, ponieważ prześladowca żąda od nas jedynie bezczynności. Apeluje do powszechnej skłonności by „nie widzieć, nie słyszeć i milczeć”. Ofiara przeciwnie – domaga się, byśmy wzięli na siebie część jej cierpienia. Ofiara żąda działania, zaangażowania i pamięci.” (Herman J. L.„Przemoc. Uraz psychiczny i powrót do równowagi”, 2003, s 17.) Sprawca przemocy podejmuje wiele działań, by zatuszować swoje działania. Wyjaśniają one sens tak charakterystycznego dla rodzin DDD izolowania się od otoczenia, oraz oczerniania mówiącego o problemach w domu dziecka czy innego członka rodziny. „Chcąc uniknąć odpowiedzialności za swoje zbrodnie, sprawca robi wszystko, co w jego mocy, by doszło do zapomnienia. Głównymi jego sprzymierzeńcami są tajemnica i milczenie. Jeśli tajemnica zostaje odkryta, sprawca próbuje podważyć wiarygodność swojej ofiary. Jeśli nie może całkowicie jej uciszyć, usiłuje upewnić się, że nikt nie będzie jej słuchał. W tym celu przytacza argumenty o imponującej różnorodności: od bezczelnego zaprzeczenia po najbardziej wyrafinowane i eleganckie racjonalizacje. Po każdym akcie przemocy można spodziewać się tych samych tłumaczeń: wcale do tego nie doszło; ofiara kłamie; ofiara przesadza; ofiara sama jest sobie winna, a w każdym razie czas zapomnieć o przeszłości i zacząć żyć normalnie. Im potężniejszy prześladowca, tym większy ma wpływ na kreowanie oraz interpretację rzeczywistości i tym bardziej prawdopodobne, że jego punkt widzenia zwycięży. Argumenty sprawcy wydają się nie od odparcia, jeśli obserwator spotyka się z nim samotnie. Bez wsparcia innych świadek zwykle ulega pokusie, by odwrócić oczy. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy ofiara jest podziwianym i cenionym członkiem społeczeństwa. (…) Jeśli zaś ofiara już z definicji stoi na dyskryminowanej pozycji (tak jak kobieta czy dziecko), odkrywa często, że najbardziej dramatyczne wydarzenia w jej życiu rozgrywają się poza obrębem rzeczywistości uznawanej przez społeczeństwo. Nie ma sposobu na opowiedzenie o swoich przejściach” (Ibidem, s 18.) Większość rodziców jest wystarczająco dobra. Ma lepsze i gorsze momenty, jednak na miarę swoich możliwości stara się najlepiej jak potrafi. W społecznej percepcji pokutuje przekonanie, że rodzic zawsze kocha i zawsze chce dobrze dla dziecka. I rzeczywiście często tak jest w terapii, że prowadzi ona do akceptacji przez dorosłe dziecko tego, że pewne jego potrzeby nie były zaspokojone, ale też docenienia tego co było wartościowe i cenne i zbudowania ciepłej, dorosłej relacji z rodzicem pozbawionej dawnych żali i pretensji. Jednak w przypadku silnych zaburzeń osobowości u rodzica, zwłaszcza zaburzenia dramatyczno-niekonsekwentne (typu B), takich pozytywnych obszarów nie jest wiele, a skala przemocy wobec dziecka może być trudna do uwierzenia dla osoby, która nie jest bezpośrednim jej świadkiem -w tym dla terapeuty bez doświadczenia w pracy z tym tematem, co prowadzi do oskarżeń pacjenta o koloryzowanie. Zaburzenia osobowości typu B (antyspołeczne zaburzenie osobowości, zaburzenie osobowości z pogranicza - inna nazwa: zaburzenie osobowości borderline, histrioniczne zaburzenie osobowości narcystyczne zaburzenie osobowości) są najbardziej dotkliwe społecznie i sieją największe spustoszenie w otoczeniu zaburzonej osoby, która jest kompletnie niezdolna do zbudowania zdrowego, trwałego związku. Taka osoba wprowadza chaos, przemoc i destrukcję w każdym środowisku, do którego trafi. Zaburzenia typu B mają cechy wspólne takie jak: lekceważenie norm współżycia społecznego, agresywność, impulsywność, beztroskie stwarzanie zagrożenia dla siebie i innych, obrażanie, krzywdzenie, okradanie, wykorzystywanie, okłamywanie innych, brak odpowiedzialności i zdolności do oceny skutków swoich czynów, ubóstwo emocjonalne, brak empatii i poczucia winy po wyrządzeniu komuś krzywdy. (Kossak A. , „Zaburzenia osobowości”, ) W przypadku np. narcystycznego zaburzenia osobowości, rodzic może realizować przez większość czasu zachowania jednego z 3 typów: ignorujący – to rodzic zapatrzony w siebie i zajmujący się tylko sobą, potrzeby i emocje dziecka się zupełnie nie liczą – rodzice realizuje się na zewnątrz domu, dopóki dziecko nie sprawia „większych problemów” rodzicowi, on je ignoruje i nie wykazuje zachowań agresywnych. Następuje porzucenie emocjonalne a często i fizyczne dziecka, zaniedbanie wielu jego potrzeb, absorbujący – rodzic wymaga, by życie dziecka kręciło się wokół niego, by dziecko było na każde zawołanie i spełniało każde oczekiwanie. W przypadku odmowy rodzic obraża się lub robi scenę dziecięcego szału, szybko mu jednak przechodzi i za chwilę potrafi być ponownie czarujący. perwersyjny – to rodzaj zachowa z pogranicza zaburzenia narcystycznego i antyspołecznego – wiąże się ze stosowaniem dużej ilości przemocy i notorycznym przekraczaniem granic dziecka – można wręcz mówić o prześladowaniu dziecka za nie spełnianie oczekiwań rodzica. Rodzic oczekuje od dziecka, by zaspokajało jego narcystyczne potrzeby, odmowę - wszelkie pragnienie dziecka, by wyrażać się i żyć po swojemu, traktuje jako osobistą zniewagę, która zasługuje na jak największą karę. To właśnie ten typ zaburzonych osób odpowiada za prześladowania zakończone samobójstwem ofiary. Celem tej przemocy jest zniszczenie psychiczne i często fizyczne ofiary. Taki rodzic konsekwentnie niszczy samoocenę dziecka, rzuca mu kłody pod nogi, by nigdy się nie uniezależniło, oczernia je przed światem zewnętrznym, zawstydza publicznie itp.. Brak empatii i jakichkolwiek hamulców sprawia, że agresor nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel – zmusić dziecko do powrotu na wyznaczone mu miejsce lub zniszczenie go. Jednocześnie może oczekiwać czci jako „dobry rodzic” i „wspaniały człowiek”. Osoby z narcystycznym zaburzeniem osobowości potrafią być czarujące, świetnie manipulować i z łatwością przeciągać otoczenie na swoją stronę odgrywając kochającego dobrego rodzica trudnego dziecka. W przypadku narcyzmu perwersyjnego (rodzaj przemocy z nim związany dobrze opisuje Marie-France Hirigoyen w książce „Molestowanie moralne. Perwersyjna przemoc w życiu codziennym”, 2012) dziecku trudno uwierzyć w to, że rodzic naprawdę chce zrobić mu krzywdę. To przerażające dla dziecka widzieć nienawiść w oczach rodzica i satysfakcję jaką mu daje sprawianie mu cierpienia. Tym bardziej, że często nikt nie potwierdza jego rzeczywistości, obwiniając go o próbę oczerniania troskliwego rodzica. Takie doświadczenia mogę prowadzić do silnych problemów psychicznych w młodym wieku, depresji i działań autodestrukcyjnych. Dlatego tak ważne jest odpowiednio wczesne udzielenie dziecku wsparcia. W przypadku narcyzmu perwersyjnego, konieczne jest odizolowanie rodzica od dziecka, a gdy na terapię przychodzi dorosła osoba – daleka wyprowadzka i ograniczenie lub zerwanie kontaktów, gdyż taki rodzic nie wybacza, nie przyjmuje do wiadomości własnych błędów i za wszelkie problemy i konsekwencje związane z „wygadaniem się dziecka” obwini je i przepełniony nienawiścią będzie się mścił (o wadach i zaletach różnych sposobów stawiania granic i ograniczania kontaktów z narcyzami można poczytać w anglojęzycznej publikacji „You’re Not Crazy – It’s Your Mother Understanding and healing for daughters of narcissistic mothers” autorstwa Danu Morrigan). Niestety narcystyczne zaburzenie osobowości, obok antyspołecznego, najmniej podlega terapii – zaburzone osoby nie widzą jakiegokolwiek problemu po swojej stronie i najczęściej na terapię w ogóle nie trafiają. Pozostaje się chronić, uczyć stawiać granice i niwelować szkodliwe skutki swoistego prania mózgu, jakie przechodzą dzieci zaburzonych rodziców. Nieco inne doświadczenia, aczkolwiek równie uciążliwe i niszczące mają dzieci rodziców borderline – doświadczają zawłaszcza dużych huśtawek emocji – rodzic raz kocha a raz nienawidzi, balansuje między skrajnościami a dzieci wraz z nim. W przypadku zaburzeń antyspołecznych przemoc może być bardziej bezpośrednia, bez ochrony wizerunku, choć inteligentny rodzic będzie się dobrze krył przed wymiarem sprawiedliwości. W przypadku histrionicznego zaburzenia osobowości dziecko może mieć np. matkę, która teatralnie odkrywa rolę cierpiącej i wciąga dzieci w swoje rzeczywiste i urojone problemy, eksploatując ich emocjonalnie i życiowo. Z innej grupy bezpośrednio niebezpieczna dla dziecka może być osobowość paranoiczna, której towarzyszy agresja. Najczęściej skierowana jest przeciwko małżonkowi, ale dziecko może oberwać rykoszetem. Innym trudnym do odkrycia zjawiskiem maltretowania dzieci jest Zespół Munchausena. Dotyczy on matek, które wywołują u dziecka objawy chorobowe, by zwrócić uwagę na siebie – jako osobę „kochającą” i niezwykle „oddaną dziecku”. Niekiedy ogranicza się to tylko do opowiadania o rzekomych chorobach i trudnościach dziecka, może jednak skończyć się na działaniach medycznych i fizycznych, prowadzących nawet do operacji dziecka i jego zgonu. W ramach tej pracy nie jestem w stanie opisać wszystkich możliwości, rodzajów i przyczyn przemocy i innych dysfunkcji w rodzinie. To bardzo szeroki temat. Chciałam jedynie zwrócić uwagę na to, że pozornie normalni i w miarę zdrowo funkcjonujący w społeczeństwie rodzice, w domu mogą pokazywać zupełnie inne oblicze, stosując wobec dzieci przemoc, molestowanie i nadużycia różnego typu. To wielkie wyzwanie dla pedagogów, by potrafić wychwycić potencjalne problemy i odpowiednio wcześnie udzielić dziecku i całej rodzinie wsparcia. To także wyzwanie dla terapeutów, do których przychodzą dorosłe już dzieci wywodzące się z dysfunkcyjnych rodzin. Pewne metody terapeutyczne okazują się być w terapii DDD zupełnie nieskuteczne (jak psychoanaliza – która może trwać latami, a pacjent będzie mówił o tym czego jest świadom – czyli niewiele, lub to, co jego zdaniem oczekuje terapeuta), lub też ich skuteczność jest ograniczona (behawioralno-poznawcza i inne nastawione na pracę na dzisiejszych emocjach i zachowaniach). Także terapeuta specjalizujący się w innych tematach, nie dostrzeże pewnych schematów i manipulacji, co więcej może pogorszyć sprawę przez wtórną wiktymizację ofiary lub w drugą stronę – niedostrzegania jej uwikłania, intencji i wtórnych korzyści z tkwienia w takich układzie. „Kierunki terapeutyczne, które mocno opierały się na analizie doświadczeń z dzieciństwa, odeszły od omawiania przeszłości, koncentrując się na tu i teraz. Obecnie kładzie się nacisk na badanie i zmianę zachowań, związków i funkcji. Uważam, że ta zmiana akcentu wynika z tego, że pacjenci nie godzą się na terapię tradycyjną, która wymaga ogromnego nakładu czasu i pieniędzy przy, często, minimalnych rezultatach. Sama jestem wielką zwolenniczką krótkoterminowej terapii, która skupia się na zmianie destrukcyjnych wzorców zachowań. Ale doświadczenie nauczyło mnie, że nie wystarczy leczenie symptomów, należy także zająć się ich źródłem. Terapia jest najbardziej efektywna wtedy, gdy biegnie podwójnym torem: z jednej strony zmiana obecnego autodestrukcyjnego zachowania, z drugiej - uwolnienie się od traumy przeszłości.” (Forward S., „Toksyczni Rodzice”, 1992, s. 5) W terapii DDA/DDD duża jest skuteczność różnych form terapii grupowych i warsztatów. Pozwalają one przełamać opór przed mówieniem o sobie i sytuacji w domu i uzyskać akceptację i wsparcie a także nauczyć się i ćwiczyć zdrowe metody komunikacji. W przypadku gdy dzieci są niepełnoletnie lub studiują i nadal mieszkają z rodzicami, przy woli i zaangażowaniu wszystkich stron, pomocna może być systemowa terapia rodzinna. Jednak najczęściej mamy do czynienia z dorosłą osobą, która po wyprowadzce z domu, na którymś etapie swojego samodzielnego życia – trudnościach w wejściu związek, problemach w pracy, odkryciu, że np. nie radzi sobie ze złością wobec dzieci, pojawiającym się własnym uzależnieniu, postanawia sięgnąć po pomoc. I tu najlepsza jest terapia indywidualna w nurcie humanistycznym. Osoba DDD przychodząca na terapię nie zawsze do końca zdaje sobie sprawę z tego, że jej problemy w dorosłym życiu wiążą się z domem rodzinnym. W terapii nie chodzi też, by jej taką interpretację narzucać, ale by pomóc pacjentowi zrozumieć jego zachowanie i je zmienić. Wszystko to sprawia, że polecaną przeze mnie metodą terapii DDD jest terapia regresywna za pomocą regresingu niehipnotycznego. Bibliografia 1. Książki: Atras Anna, (2003), „Zanim rodzina Cię wykończy i zanim Ty wykończysz rodzinę”, wyd. Tara Bradshaw John, (1994), „Zrozumieć rodzinę. Rewolucyjna droga odnalezienia samego siebie”, Instytut Psychologii Zdrowia i Trzeźwości Bradshaw John, (2008), „Powrót do Swego Wewnętrznego Domu”, Wydawnictwo Medium Evans Patricia, (2010), „Dyktatorzy emocjonalni. Jak radzić sobie z ludźmi, którzy chcą kontrolować nasze życie”, Wydawnictwo Helion Forward Susan, (1992) „Toksyczni rodzice”, Agencja wydawnicza Herman Judith Lewis, (2003), „Przemoc. Uraz psychiczny i powrót do równowagi”, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne Hirigoyen Marie-France, (2012), „Molestowanie moralne. Perwersyjna przemoc w życiu codziennym”, Wydawnictwo W Drodze Karpowicz Paweł, (2007), „Terapia wewnętrznego dziecka”, Enateia Kawula Stanisław, Brągiel Józefa, Janke Andrzej, (2012) „Pedagogika rodziny obszary i panorama problematyki”, Wydawnictwo Adam Marszałek Krakowiak Robert, (2002 ), „Dzieci regresji. Terapia dzieciństwa.”, Duchowa Widza Mellody Pia, (1993), „Toksyczne związki. Anatomia i terapia wspóluzależnienia”, Jacek Santorski & CO Miller Alice, (2007), „Dramat udanego dziecka”, wyd. Media Rodzina Miller Alice, (2010), „Zniewolone dzieciństwo. Ukryte źródła tyranii”, wyd. Media Rodzina Morrigan Danu, (2012), „You’re Not Crazy – It’s Your Mother Understanding and healing for daughters of narcissistic mothers”, Darton, Longman and Todd Ltd (wersja pdf) Ochmeński Marian, (1993), "Nadużywanie alkoholu przez ojców a sytuacja domowa i szkolna dzieci", Ryś dr hab. Maria, „Role pełnione w rodzinie z problemem alkoholowym a poczucie własnej wartości i relacje interpersonalne z najbliższymi u Dorosłych Dzieci Alkoholików”, Kwartalnik Naukowy 4(8)2011 Timmen L. Cermak, (2010), „Czas na wyleczenie. Przewodnik”, Charaktery Sp. z Timmen L. Cermak, Rutzky Jacques, (1998), „Czas uzdrowić swoje życie. Przewodnik do pracy nad sobą. Kroki w stronę zdrowienia DDA”, Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych Ziemska Maria, (1997) „Rodzina a osobowość”, Wiedza Powszechna Żądło Leszek, (1997), „Tajemne Moce Umysłu”, Sadhana 2. Artykuły i strony www Kossak Anna, „Zaburzenia osobowości”, ( Kucińska Marzenna, „Bohater, maskotka, niewidzialne dziecko”. Magazyn „Charaktery” (2002-3) Prajsner Mira, „Rodzina dysfunkcjonalna”, ( Rosińska Ewa, „Uwarunkowania zachowań agresywnych u dzieci”, ( Wikipedia, ( Żądło Leszek, „Terapie regresywne”, ( Czy ten artykuł był dla Ciebie pomocny?
DDD - dorosłe dzieci dysfunkcji - inne proponowane lokalizacje Warszawa Zaburzenia snu - Warszawa Zespół lęku uogólnionego - Warszawa . Zaburzenia . 191 21 144 219 309 155 187 397

zespół z hitem dorosłe dzieci