Anna i Robert Lewandowscy wiele zawdzięczają swoim mamom. Są najważniejszymi kobietami w ich życiu. To one były dla nich siłą napędową, w pokonywaniu własnych słabości i zagrzewały ich do walki o marzenia. Dziś Iwona Lewandowska i Maria Stachurska mogą być dumne ze swoich pociech. Robert niedawno pobił rekord Gerda Muellera i wraz z żoną wypuścili linię suplementów. Z kolei Ania z sukcesem rozwija własną markę i motywuje Polki do zdrowego stylu życia. Iwona Lewandowska i Maria Stachurska dzielą ze swoimi dziećmi smutki i radości. Czym zajmują się mamy Ani i Roberta Lewandowskich? Anna Lewandowska pokazała Klarę! Fani już wiedzą, do kogo jest podobna To najważniejsze kobiety w ich życiu. Anna i Robert Lewandowscy wiele zawdzięczają mamom Fani nie kryją radości, kiedy na Instagramie Anny Lewandowskiej pojawiają się rodzinne zdjęcia z córkami i mężem. W maju, tuż przed Dniem Matki, gwiazda opublikowała inną uroczą fotografię, która zrobiła równie duże wrażenie. Pozuje na niej z mamą, Marią Stachurską i teściową, Iwoną Lewandowską. „Mamy – super, fajne babki! Marysia i Iwonka”, pisała wtedy. Pod wpisem znalazło się wiele komplementów i ciepłych słów. Niektórzy zwrócili nawet uwagę na fakt, że panie są do siebie bardzo podobne! I nie da się ukryć, że Ania Lewandowska ma wspaniałą relację z mamą i teściową, a najnowsze zdjęcie jest tego najlepszym dowodem, ponieważ panie wybrały się razem na wakacje do Hiszpanii. „Z mamami. Dzień dziewczyn!”, czytamy podpis. Przeczytaj: Anna Lewandowska zdobyła się na szczere wyznanie. Jak naprawdę wygląda ich małżeństwo z Robertem? Maria Stachurska i Iwona Lewandowska zrobiły wszystko, by zapewnić swoim dzieciom wspaniały start w przyszłość, dały im poczucie bezpieczeństwa, miłość i wiarę, że potrafią osiągać najwyższe szczyty, mimo że same spotykały na swojej drodze kolejne przeciwności losu. Jakie relacje łączą je z dziećmi? Czym się zajmują Maria Stachurska i Iwona Lewandowska? Kim jest Maria Stachurska, mama Anny Lewandowskiej? Anna Lewandowska zawdzięcza wszystko swojej mamie. Łączy je wyjątkowa, trwała relacja. Maria Stachurska wychowywała samotnie dwójkę pociech po rozwodzie z mężem. Rodzinie trudno było wiązać koniec z końcem. W jednym z wywiadów trenerka przyznała, że w pewnym momencie zostali z mamą bez środków do życia. „To była największa szkoła życia. Jak byłam małym dzieckiem, to miałam normalne życie. Tata, mama, dzieci, pieniądze. Było na podstawowe rzeczy, wydatki, rzeczy do szkoły. A potem nie miałam nawet na podręczniki do szkoły”, zwierzała się Anna Lewandowska w rozmowie z Magdą Mołek. Trenerka zawsze mogła liczyć na wsparcie mamy. Była przy niej w najtrudniejszych chwilach, a te bolesne wydarzenia z przeszłości tylko jeszcze mocniej je do siebie zbliżyły. „Bez niej nie byłabym tym, kim jestem. To ona nauczyła mnie kochać bezwarunkowo, to ona nauczyła mnie empatii, zdroworozsądkowości i obiektywizmu. To ona pokazała mi, że kiedy jest czas na łzy, to trzeba je wypłakać i że szczęście najlepiej smakuje z najbliższymi. To ona pokazała mi, że w życiu nie ma tylko czerni i bieli, ale są różne odcienie szarości. To ona jest zawsze, kiedy tego potrzebuję. Wysłucha, przytuli i doradzi”, wyznała w jednym z wpisów Anna Lewandowska. Sprawdź: „Ryczałam jak bóbr. Moje życie wywróciło się do góry nogami…”.Anna Lewandowska o smutnym dzieciństwie Fot. Julian Sojka/East News Maria Stachurska zawsze dopingowała córkę w przekraczaniu kolejnych barier i osiąganiu szczytów. Dziś jest dumną babcią i zawsze chętnie opiekuje się w wnuczkami: Klarą i Laurą. To także kobieta wielu talentów. Maria Stachurska z zawodu jest kostiumografem. Od wielu lat pracuje przy produkcji filmów dokumentalnych i fabularnych. Realizuje także własne projekty: reżyseruje, pisze scenariusze i jest autorką słuchowisk radiowych. Niedawno stworzyła film Położna, który opowiada o losach akuszerki z Auschwitz. Była nią Stanisława Leszczyńska, prababcia cioteczna trenerki. „Tym filmem chcę dać świadectwo, że wbrew wszystkiemu można nie tylko zachować godność i człowieczeństwo, ale w niedających żadnej nadziei warunkach przyjmować z radością nowe życie. Z pomocą wiary i modlitwy wszystko jest możliwe”, mówiła w rozmowie z Życiem na Gorąco. Maria Stachurska zajmuje się także pisaniem ikon. Kim jest Iwona Lewandowska, mama Roberta Lewandowskiego? Po śmierci ukochanego męża na barkach Iwony Lewandowskiej również spoczywał ciężar samotnego wychowania dwójki dorastających pociech: Mileny i Roberta. Mierzyła się z depresją i sama stawiała czoła przeciwnościom losu. Wiedziała jednak, że dla swoich pociech jest największym i głównym oparciem. Iwona Lewandowska w wywiadach zaznacza, że to jacy sami jesteśmy to zasługa naszych rodziców. Sama od dziecka wiedziała, że na sukces trzeba ciężko zapracować. Była wychowywana jak harcerka, a nie rozpieszczona jedynaczka. Wszystko co najlepsze starała się przekazać również swoim dzieciom. Iwona Lewandowska była siatkarką i grała w pierwszej lidze zespołu AZS Warszawa. Następnie trenowała zawodniczki w Lesznie i Pruszkowie. Zobacz: Iwona Lewandowska: „Po śmierci męża miałam depresję. Płakałam w poduszkę i brałam się w garść’’ Fot. Marta Wojtal Iwona Lewandowska w sesji VIVY!. Tak mama Roberta Lewandowskiego pozowała przed naszym obiektywem w 2017 roku Robert Lewandowski po ojcu odziedziczył obowiązkowość, szczerość, lojalność, prawość i sztukę dyplomacji. „Wpajaliśmy Robertowi, że sportowiec musi przede wszystkim być uczciwym, lojalnym człowiekiem, rozumieć innych i podzielić się z nimi sukcesem, jak zajdzie taka potrzeba. Nie może być ponad wszystkimi. Robert nigdy więc nie mówił „ja”, tylko „drużyna” (…) Oboje z mężem trzymaliśmy rękę na pulsie, żeby w razie czego interweniować, gdyby nasze dziecko się źle zachowało. Tylko że to ja byłam osobą od egzekwowania i wytykania tego, co zrobił nie tak. Mój mąż mawiał: „Bo jak się mama dowie...”, wspominała w wywiadzie VIVY! z Krystyna Pytlakowską mama sportowca. Nigdy nie kryła swojej dumy z syna. Kibicuje mu na meczach, śledzi wszystkie poczynania. „Od początku czułam, że będzie grał w pierwszej lidze, bo mama grała, ojciec grał i był mistrzem juniorów Europy w judo. Ale że aż tak daleko zajdzie, to nie przypuszczałam. Już się trochę do tego przyzwyczaiłam. Ale z drugiej strony wiem, że jak nie strzeli bramki, żadna tragedia się nie stanie, bo nie tylko on musi strzelać. Ważne, żeby w ogóle wygrali. Wiem, co w piłkarzach siedzi i że życie prywatne też ma wpływ na ich grę, bo może akurat ktoś zachorował czy zmarł, a oni muszą wyjść i grać jak na scenie. Ja też jako nauczycielka muszę odgrywać swoją rolę tak, żeby wszyscy byli zadowoleni, bo wuef to nie zajęcia za karę, tylko nagroda”, dodawała w VIVIE! W 2017 roku. Zobacz także: Robert Lewandowski o swojej zawrotnej karierze: „Pamiętam, skąd pochodzę” Fot. Marta Wojtal Nie musi się martwić o syna, ponieważ wie, że znalazł swojego anioła, którym jest ukochana żona. Iwona Lewandowska niedawno komplementowała Annę Lewandowską na łamach Przeglądu Sportowego. „Niektórzy mówią, że moja córka Milena powinna być córką Marysi, a Ania moją, bo mamy podobne charaktery. Dobrze się rozumiemy, obie jesteśmy bardzo aktywne. Ale wiem też, że kiedy ma się tyle projektów, a do tego dwójkę dzieci, to nie ma czasu, by się wyciszyć, odpocząć. Tak naprawdę to podziwiam ją, jej zapał. „Mamo popilnuj Klarę” – prosi i biegnie chociaż przez chwilę porobić coś na siłowni”, mówiła. Źródło: Przegląd Sportowy, Onet, Viva!, Dzień Dobry TVNRecord for Maria Stachurska 1933 - 1979 in Łódź, Cm. par. św. Rocha (Radogoszcz), Łódź, Łódź, Łódź Voivodeship, Poland from BillionGraves GPS Headstones
Opublikowano: 2017-06-23 10:42:46+02:00 Dział: Społeczeństwo Społeczeństwo opublikowano: 2017-06-23 10:42:46+02:00 Maria Stachurska / autor: archiwum prywatne Tym filmem chcę opowiedzieć o rodzącym się życiu na największym cmentarzysku świata, wbrew nadziei, wbrew wszystkiemu. Nie chcę nikogo moralizować ani oceniać, a tym bardziej osądzać. Chcę pokazać, że tam gdzie wbrew wszystkiemu, gdzie nie było szans na przeżycie, to życie jednak się rodziło — powiedziała w rozmowie z portalem Maria Stachurska, realizatorka filmowa, która pracuje nad filmem o słudze Bożej Stanisławie Leszczyńskiej, a prywatnie mama Anny Lewandowskiej. Niedawno obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci o Niemieckich Nazistowskich Obozach Koncentracyjnych i Obozach Zagłady. Przy okazji uroczystości w Auschwitz, podkreślano wielkie zasługi osób, które niosły pomoc w tym straszliwym miejscu. Niewątpliwie taką „sprawiedliwą” w oświęcimskim obozie była Pani Ciotka – Stanisława Leszczyńska, która jako położna uratowała tysiące dzieci w Auschwitz; bohaterka, która może zostać wyniesiona na ołtarze. Jak to jest żyć ze świadomością, że miała Pani w rodzinie tak niesamowitą postać? Maria Stachurska: Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo nie było to jakoś specjalnie podkreślane, uświadamiane, w jakiś sposób jest to dla mnie rzecz naturalna. Może dlatego, że w rodzinie było wiele niesamowitych postaci? Natomiast sama kwestia tego, czego dokonała Ciocia? Wiadomo było, że w czasie wojny była w Auschwitz-Birkenau, gdzie trafiła za pomoc udzielaną przez jej męża i syna w podziemiu i Żydom w łódzkim getcie. Pamiętam też taką sytuację, jak moja Mama wróciła z „Oratorium oświęcimskiego” [Rapsod teatralny oparty na kanwie wspomnień Stanisławy Leszczyńskiej – przyp. red.] mocno wstrząśnięta. Opowiadała, że to było naprawdę mocne przeżycie. Właściwie więcej dowiedziałam się po pogrzebie Cioci Stasi. Podczas pogrzebu opowiadano o jej bohaterstwie. Dużo wniosły spisane przez nią wspomnienia w „Raporcie położnej z Oświęcimia”. Jej najstarszy syn, Bronisław, wioząc ją na zjazd izby lekarskiej zapytał: co byś opowiedziała, gdyby ktoś poruszył temat wojny i obozu? I na tym spotkaniu rzeczywiście ktoś zadał pytanie o doświadczenie medyczne w obozie. Tym samym wywołał ją do opowiedzenia o tamtych przeżyciach . W pewien sposób została zobligowana do tego, żeby napisać „Raport”. Ale w tzw. codzienności nigdy o tym nie opowiadała. Warto to podkreślić, że Stanisława Leszczyńska wykazała się ogromnym heroizmem, że gdy została położoną, jak trafiła do Auschwitz, odebrała tysiące porodów, ratując życie dzieci. Mam nagrany wywiad z Ciotką, w którym powiedziała, że odebrała ponad trzy tysiące porodów. I skoro ona to powiedziała musiało tak być, ona nigdy nie kłamała, a do tego skonfrontowaliśmy to z rzeczywistością. Ktoś stwierdził, żeby lepiej nie mówić o 3 tys. porodów, bo przecież nikt nie uwierzy, że było tyle rodzących. Nieprawda. Było ich o wiele więcej. Gdy liczyliśmy, wyszło nam, że Ciocia przez czas swojego pobytu w Auschwitz-Birkenau, musiałaby odebrać raptem cztery porody na dobę . Nawet jeżeli miała dni „wolne” od porodów, to mimo wszystko jest to możliwe, bo przecież zdarzało się tak, że jednego dnia mogło być kobiet rodzących dużo więcej. Przygotowuje Pani film dokumentalny „Położona”, opowiadający o historii Stanisławy Leszczyńskiej. Skąd pomysł na tę produkcję? Film jest realizowany przez SQUARE film studio sp. z Współfinansowany przez PISF a koproducentami są TVP Narodowe Centrum Filmowe oraz „EC1 Łódź – Miasto Kultury”. Natomiast ja sama w jakiś sposób czułam się w obowiązku zrobienia tego filmu, bo temat towarzyszy mi od wielu lat. W związku z tym, od dawna gromadzę materiały, zdążyłam nagrać materiał filmowy z kobietą rodzącą po wojnie pod opieką Leszczyńskiej, a nawet mam rozmowę z kobietą, która urodziła dziecko w Birkenau pod jej opieką. Trzeba przyznać, że historia Stanisławy Leszczyńskiej jest wyjątkowo poruszająca, zwłaszcza w naszych czasach, gdzie nieustannie i na tak straszliwą skalę chce się zdeprecjonować wartość każdego ludzkiego życia, gdzie chce się na dodatek odebrać prawo do życia dzieciom nienarodzonym. Czy Pani zdaniem heroiczna służba Leszczyńskiej może być swego rodzaju drogowskazem w tym świecie antyzasad? Rzeczywiście żyjemy w czasach chaosu, w czasach prześmiewania rzeczy dobrych, wartości naszych przodków. Ale wydaje mi się, że przyszedł jakiś moment zwrotny. Gdy przymierzałam się do tego filmu, to dreptałam - robiliśmy jakieś zdjęcia, ponagrywaliśmy różne rozmowy - ale wszystko było takie trudne. Myślę, że przychodzi teraz dobry czas. Są takie rzeczy przełomowe, coś się dzieje. Nagrałam świadectwo pewnej amerykanki, Kerry Ryan, która ni stąd, ni zowąd przyjechała do Warszawy, weszła do kościoła Najświętszego Zbawiciela i mówi do nas: szukam kogoś z rodziny Stanisławy Leszczyńskiej. Odpowiedziałam wtedy: jestem! Ta młoda dziewczyna przeczytała w Stanach Zjednoczonych artykuł o Stanisław Leszczyńskiej i jej historia tak tą dziewczyną poruszyła, że wróciła do Kościoła katolickiego, przystąpiła do bierzmowania i przyjęła imię „Stanislawa”, a nawet poszła do szkoły położnych i została akuszerką! Mało tego, potem przysłała mi liścik, że jej przyjaciółka zaszła w niechcianą ciążę i planowała dokonać aborcji. I gdy poszła na ten zabieg, Kerry pobiegła za nią z różańcem w ręku, modląc się przez wstawiennictwo Leszczyńskiej. I rezultat był taki, że ta koleżanka wyszła po godzinie i nie dokonała aborcji swojego dziecka, a tydzień później zamknięto tę klinikę. Usłyszałam wiele świadectw, ludzie odnajdują mnie i chętnie dzielą się wstawiennictwem Sł. B. Stanisławy Leszczyńskiej. Widzę duże zainteresowanie tematem. To wszystko wskazuje na takie mocne znaki, że to jest właśnie ten czas. Ludzie mają dosyć tego chaosu, gonitwy i myślę, że natura ludzka po prostu domaga się czegoś innego, jakiegoś uporządkowania, nowego i innego spojrzenia. Dlatego uważam, że rzeczywiście, Leszczyńska jest bohaterką, i daj Boże, świętą na te czasy. To wyjątkowo symboliczne, że Stanisława Leszczyńska odebrała tysiące porodów, ratując dzieci w miejscu wszechobecnej śmierci, a dziś, gdy dzieciom poczętym odbiera się prawo do życia, jej historia powraca. Ja tym filmem chcę opowiedzieć o rodzącym się życiu na największym cmentarzysku świata, wbrew nadziei, wbrew wszystkiemu. Nie chcę nikogo moralizować, ani oceniać, a tym bardziej osądzać. Chcę pokazać, że tam gdzie wbrew wszystkiemu, gdzie nie było szans na przeżycie, to życie jednak się rodziło. Te matki niemające pokarmu, bez pożywienia, bez pieluszek, mimo wszystko walczyły o swoje dzieci i te dzieci przetrwały! W styczniu 1945 roku, gdy dokonano wyzwolenia obozu, Leszczyńska odbierała ostatni poród na zgliszczach, w płonącym baraku. Po tym porodzie przecież ta obolała kobieta, w połogu, musiała iść przed siebie z tym maleńkim noworodkiem. I szła! Wiele tych kobiet w ogóle nie wiedziało co z nimi będzie. To jest dla mnie nieprawdopodobne, że one nie myślały o tym, że mogą stracić dziecko, ale wyruszyły z nadzieją, że ono przeżyje, zresztą podobnie jak wszystkie matki przez te lata w obozie. Przecież miały świadomość, że może być taki moment, kiedy to dziecko stracą, ale one nie poddawały się. A ile było kobiet, które trafiały do obozu we wczesnej ciąży? Nie było myślenia, żeby ją usunąć. Nie, one miały cały czas nadzieję. Wiele tych dzieci było niestety zabierane do wynarodowienia, ale Stanisława Leszczyńska z nadzieją, że przeżyją i będą mogły w przyszłości się odnaleźć, znaczyła je jakimiś inicjałami czy innym znaczkiem przy paszce, przy pięcie. To było już w ‘44 r. Bo do 1943 r. wszystkie dzieci były zabijane przez niewiązanie pępowiny i topienie w beczułce. O dziwo, od drugiej połowy ‘43 r. dzieci niearyjskie mogły zostać przy życiu. To taki przedziwny zbieg okoliczności, a może Opatrzności? I rzeczywiście, w kwietniu ‘43 r., gdy Leszczyńska trafiła do obozu i przyjęła obowiązki położnej dostała rozkaz zabijania nowo narodzone dzieci. Przeciwstawiła się temu rozkazowi. Odmówiła jego wykonania. Powiedziała doktorowi Mengele, że nie może tego zrobić, bo zbyt mocno szanuje jego przysięgę Hipokratesa. I swoim sprzeciwem, powiedzeniem stanowczym „nie”, narażała nie tylko swoje życie, ale także życie córki, bo trzeba pamiętać, że Leszczyńska trafiła do obozu razem z nią. Ale jednak potrafiła się przeciwstawić, nawet za ceną swojego życia. I to było bohaterstwem. W czasie jej pogrzebu śp. bp Bogdan Bejze podkreślił, że św. Maksymilian Kolbe oddał jeden raz życie, a ona oddawała swoje ponad trzy tysiące razy, bo za każde dziecko, żywe dziecko groziła jej kara śmierci. Później, czy to na skutek jej obecności i mocnej postawy, czy tez z innego powodu, ciężko stwierdzić, ale dzieci niearyjskie nie były zabijane. Czytaj dalej na następnej stronie Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu. Tym filmem chcę opowiedzieć o rodzącym się życiu na największym cmentarzysku świata, wbrew nadziei, wbrew wszystkiemu. Nie chcę nikogo moralizować ani oceniać, a tym bardziej osądzać. Chcę pokazać, że tam gdzie wbrew wszystkiemu, gdzie nie było szans na przeżycie, to życie jednak się rodziło — powiedziała w rozmowie z portalem Maria Stachurska, realizatorka filmowa, która pracuje nad filmem o słudze Bożej Stanisławie Leszczyńskiej, a prywatnie mama Anny Lewandowskiej. Niedawno obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci o Niemieckich Nazistowskich Obozach Koncentracyjnych i Obozach Zagłady. Przy okazji uroczystości w Auschwitz, podkreślano wielkie zasługi osób, które niosły pomoc w tym straszliwym miejscu. Niewątpliwie taką „sprawiedliwą” w oświęcimskim obozie była Pani Ciotka – Stanisława Leszczyńska, która jako położna uratowała tysiące dzieci w Auschwitz; bohaterka, która może zostać wyniesiona na ołtarze. Jak to jest żyć ze świadomością, że miała Pani w rodzinie tak niesamowitą postać? Maria Stachurska: Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo nie było to jakoś specjalnie podkreślane, uświadamiane, w jakiś sposób jest to dla mnie rzecz naturalna. Może dlatego, że w rodzinie było wiele niesamowitych postaci? Natomiast sama kwestia tego, czego dokonała Ciocia? Wiadomo było, że w czasie wojny była w Auschwitz-Birkenau, gdzie trafiła za pomoc udzielaną przez jej męża i syna w podziemiu i Żydom w łódzkim getcie. Pamiętam też taką sytuację, jak moja Mama wróciła z „Oratorium oświęcimskiego” [Rapsod teatralny oparty na kanwie wspomnień Stanisławy Leszczyńskiej – przyp. red.] mocno wstrząśnięta. Opowiadała, że to było naprawdę mocne przeżycie. Właściwie więcej dowiedziałam się po pogrzebie Cioci Stasi. Podczas pogrzebu opowiadano o jej bohaterstwie. Dużo wniosły spisane przez nią wspomnienia w „Raporcie położnej z Oświęcimia”. Jej najstarszy syn, Bronisław, wioząc ją na zjazd izby lekarskiej zapytał: co byś opowiedziała, gdyby ktoś poruszył temat wojny i obozu? I na tym spotkaniu rzeczywiście ktoś zadał pytanie o doświadczenie medyczne w obozie. Tym samym wywołał ją do opowiedzenia o tamtych przeżyciach . W pewien sposób została zobligowana do tego, żeby napisać „Raport”. Ale w tzw. codzienności nigdy o tym nie opowiadała. Warto to podkreślić, że Stanisława Leszczyńska wykazała się ogromnym heroizmem, że gdy została położoną, jak trafiła do Auschwitz, odebrała tysiące porodów, ratując życie dzieci. Mam nagrany wywiad z Ciotką, w którym powiedziała, że odebrała ponad trzy tysiące porodów. I skoro ona to powiedziała musiało tak być, ona nigdy nie kłamała, a do tego skonfrontowaliśmy to z rzeczywistością. Ktoś stwierdził, żeby lepiej nie mówić o 3 tys. porodów, bo przecież nikt nie uwierzy, że było tyle rodzących. Nieprawda. Było ich o wiele więcej. Gdy liczyliśmy, wyszło nam, że Ciocia przez czas swojego pobytu w Auschwitz-Birkenau, musiałaby odebrać raptem cztery porody na dobę . Nawet jeżeli miała dni „wolne” od porodów, to mimo wszystko jest to możliwe, bo przecież zdarzało się tak, że jednego dnia mogło być kobiet rodzących dużo więcej. Przygotowuje Pani film dokumentalny „Położona”, opowiadający o historii Stanisławy Leszczyńskiej. Skąd pomysł na tę produkcję? Film jest realizowany przez SQUARE film studio sp. z Współfinansowany przez PISF a koproducentami są TVP Narodowe Centrum Filmowe oraz „EC1 Łódź – Miasto Kultury”. Natomiast ja sama w jakiś sposób czułam się w obowiązku zrobienia tego filmu, bo temat towarzyszy mi od wielu lat. W związku z tym, od dawna gromadzę materiały, zdążyłam nagrać materiał filmowy z kobietą rodzącą po wojnie pod opieką Leszczyńskiej, a nawet mam rozmowę z kobietą, która urodziła dziecko w Birkenau pod jej opieką. Trzeba przyznać, że historia Stanisławy Leszczyńskiej jest wyjątkowo poruszająca, zwłaszcza w naszych czasach, gdzie nieustannie i na tak straszliwą skalę chce się zdeprecjonować wartość każdego ludzkiego życia, gdzie chce się na dodatek odebrać prawo do życia dzieciom nienarodzonym. Czy Pani zdaniem heroiczna służba Leszczyńskiej może być swego rodzaju drogowskazem w tym świecie antyzasad? Rzeczywiście żyjemy w czasach chaosu, w czasach prześmiewania rzeczy dobrych, wartości naszych przodków. Ale wydaje mi się, że przyszedł jakiś moment zwrotny. Gdy przymierzałam się do tego filmu, to dreptałam - robiliśmy jakieś zdjęcia, ponagrywaliśmy różne rozmowy - ale wszystko było takie trudne. Myślę, że przychodzi teraz dobry czas. Są takie rzeczy przełomowe, coś się dzieje. Nagrałam świadectwo pewnej amerykanki, Kerry Ryan, która ni stąd, ni zowąd przyjechała do Warszawy, weszła do kościoła Najświętszego Zbawiciela i mówi do nas: szukam kogoś z rodziny Stanisławy Leszczyńskiej. Odpowiedziałam wtedy: jestem! Ta młoda dziewczyna przeczytała w Stanach Zjednoczonych artykuł o Stanisław Leszczyńskiej i jej historia tak tą dziewczyną poruszyła, że wróciła do Kościoła katolickiego, przystąpiła do bierzmowania i przyjęła imię „Stanislawa”, a nawet poszła do szkoły położnych i została akuszerką! Mało tego, potem przysłała mi liścik, że jej przyjaciółka zaszła w niechcianą ciążę i planowała dokonać aborcji. I gdy poszła na ten zabieg, Kerry pobiegła za nią z różańcem w ręku, modląc się przez wstawiennictwo Leszczyńskiej. I rezultat był taki, że ta koleżanka wyszła po godzinie i nie dokonała aborcji swojego dziecka, a tydzień później zamknięto tę klinikę. Usłyszałam wiele świadectw, ludzie odnajdują mnie i chętnie dzielą się wstawiennictwem Sł. B. Stanisławy Leszczyńskiej. Widzę duże zainteresowanie tematem. To wszystko wskazuje na takie mocne znaki, że to jest właśnie ten czas. Ludzie mają dosyć tego chaosu, gonitwy i myślę, że natura ludzka po prostu domaga się czegoś innego, jakiegoś uporządkowania, nowego i innego spojrzenia. Dlatego uważam, że rzeczywiście, Leszczyńska jest bohaterką, i daj Boże, świętą na te czasy. To wyjątkowo symboliczne, że Stanisława Leszczyńska odebrała tysiące porodów, ratując dzieci w miejscu wszechobecnej śmierci, a dziś, gdy dzieciom poczętym odbiera się prawo do życia, jej historia powraca. Ja tym filmem chcę opowiedzieć o rodzącym się życiu na największym cmentarzysku świata, wbrew nadziei, wbrew wszystkiemu. Nie chcę nikogo moralizować, ani oceniać, a tym bardziej osądzać. Chcę pokazać, że tam gdzie wbrew wszystkiemu, gdzie nie było szans na przeżycie, to życie jednak się rodziło. Te matki niemające pokarmu, bez pożywienia, bez pieluszek, mimo wszystko walczyły o swoje dzieci i te dzieci przetrwały! W styczniu 1945 roku, gdy dokonano wyzwolenia obozu, Leszczyńska odbierała ostatni poród na zgliszczach, w płonącym baraku. Po tym porodzie przecież ta obolała kobieta, w połogu, musiała iść przed siebie z tym maleńkim noworodkiem. I szła! Wiele tych kobiet w ogóle nie wiedziało co z nimi będzie. To jest dla mnie nieprawdopodobne, że one nie myślały o tym, że mogą stracić dziecko, ale wyruszyły z nadzieją, że ono przeżyje, zresztą podobnie jak wszystkie matki przez te lata w obozie. Przecież miały świadomość, że może być taki moment, kiedy to dziecko stracą, ale one nie poddawały się. A ile było kobiet, które trafiały do obozu we wczesnej ciąży? Nie było myślenia, żeby ją usunąć. Nie, one miały cały czas nadzieję. Wiele tych dzieci było niestety zabierane do wynarodowienia, ale Stanisława Leszczyńska z nadzieją, że przeżyją i będą mogły w przyszłości się odnaleźć, znaczyła je jakimiś inicjałami czy innym znaczkiem przy paszce, przy pięcie. To było już w ‘44 r. Bo do 1943 r. wszystkie dzieci były zabijane przez niewiązanie pępowiny i topienie w beczułce. O dziwo, od drugiej połowy ‘43 r. dzieci niearyjskie mogły zostać przy życiu. To taki przedziwny zbieg okoliczności, a może Opatrzności? I rzeczywiście, w kwietniu ‘43 r., gdy Leszczyńska trafiła do obozu i przyjęła obowiązki położnej dostała rozkaz zabijania nowo narodzone dzieci. Przeciwstawiła się temu rozkazowi. Odmówiła jego wykonania. Powiedziała doktorowi Mengele, że nie może tego zrobić, bo zbyt mocno szanuje jego przysięgę Hipokratesa. I swoim sprzeciwem, powiedzeniem stanowczym „nie”, narażała nie tylko swoje życie, ale także życie córki, bo trzeba pamiętać, że Leszczyńska trafiła do obozu razem z nią. Ale jednak potrafiła się przeciwstawić, nawet za ceną swojego życia. I to było bohaterstwem. W czasie jej pogrzebu śp. bp Bogdan Bejze podkreślił, że św. Maksymilian Kolbe oddał jeden raz życie, a ona oddawała swoje ponad trzy tysiące razy, bo za każde dziecko, żywe dziecko groziła jej kara śmierci. Później, czy to na skutek jej obecności i mocnej postawy, czy tez z innego powodu, ciężko stwierdzić, ale dzieci niearyjskie nie były zabijane. Czytaj dalej na następnej stronie Strona 1 z 3 Publikacja dostępna na stronie:O filmie "Położna" w wywiadzie udzielonym portalowi Archidiecezji Łódzkiej opowiada reżyserka Maria Stachurska. #wywiad #położna Matka Anny Lewandowskiej zamierza nakręcić niezwykły film! Premiera planowana jest już na wiosnę! Maria Stachurska o ciąży Anny LewandowskiejMaria Stachurska zamierza nakręcić film o swojej rodzinieAnna Lewandowska od momentu gdy została żoną słynnego piłkarza, jest jedną z najpopularniejszych postaci polskiego show biznesu. O małżeństwie Lewandowskich mówią prawie wszyscy. Anna nie ukrywa również, że z racji swojego burzliwego dzieciństwa łączy ją bardzo silna więź z matką – Marią Stachurską. Niejednokrotnie Lewandowska chwaliła się mamą, która jest obecnie dla niej ogromnym wsparciem. Dumna babcia bardzo chętnie opiekuje się wnuczką, a Anna często chwali się, że jej mama pełni funkcję etatowej się okazało mama Anny Lewandowskiej ma także inne ambitne plany! Zamierza nakręcić film o swojej krewnej Stanisławie Leszczyńskiej, która odbierała porody w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Pomysł filmu narodził się już kilka lat temu na Międzynarodowym Kongresie Obrońców Życia w Rzymie. Stanisława Leszczyńska ratując skazane na zagładę noworodki i w ekstremalnych warunkach odebrała ponad trzy tysiące niezwykła historia towarzyszyła mi od dzieciństwa, podskórnie od zawsze wiedziałam, że zrobię o Stanisławie Leszczyńskiej film – mówiła niedawno na spotkaniu Akademickiego Stowarzyszenia Katolickiego „Soli Deo” w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie Maria Lewandowskiej otrzymała od synów Leszczyńskiej rękopisy, które pomogą w realizacji filmu. Już wcześniej Stachurska przymierzała się do realizacji projektu, jednak ciągle napotykała na jakieś przystąpiłam do realizacji filmu, ciągle brakowało mi funduszy, zdjęcia kręcone były nieregularnie, z dużymi przerwami, a ja na własny koszt jeździłam po Polsce, szukając ostatnich żyjących świadków. Podupadłam na zdrowiu, ale nie załamałam się, oparcia szukałam w modlitwie. Dopiero teraz nastąpił nieoczekiwany zwrot, nagle otworzyło się wiele zamkniętych dotąd furtek, premiera filmu „Położna” już na wiosnę przyszłego roku. Mój projekt jednogłośnie przyjęła komisja Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej, odnalazło się też kilku nowych świadków. Co więcej, proces beatyfikacyjny mojej ciotecznej babci, który toczy się od dwudziestu pięciu lat, bardzo mocno czytamy na Stachurska jako osoba bardzo wierząca pragnie dodać otuchy tym, którzy jej dać świadectwo, że wbrew wszystkiemu można nie tylko zachować godność i człowieczeństwo, ale w niedających żadnej nadziei warunkach przyjmować z radością nowe życie. Z pomocą wiary i modlitwy wszystko jest na premierę „Położnej”?Zobacz: Anna Lewandowska nie oparła się świątecznym pokusom! Nie uwierzycie ile PRZYTYŁA w trzy dni!Zobacz: To pierwszy taki sukces Anny Lewandowskiej! Żona Roberta Lewandowskiego została dostrzeżona przez zagraniczną prasę!Zobacz: Anna Lewandowska szaleje na jarmarku świątecznym w Monachium! Tata Robert cierpliwie to znosi i zabawia malutką Klarę! Taki sielankowy widok to rzadkość! [DUŻO ZDJĘĆ]Cezary Kucharski, Iwona Lewandowska, Maria StachurskaIwona Lewandowska i Maria Stachurska - mamy Roberta i AniMaria Stachurska - mama Anny Lewandowskiej o ciążyZuza MaciejewskaDla show-biznesu rzuciłam politykę i zamiast oglądać wiadomości, z wypiekami na twarzy śledzę życie gwiazd. Dzień rozpoczynam od przeglądania Instagrama - kiedy odpowiednio się wkręcę, mogę scrollować go godzinami, szukając nowych ciekawostek. Na bieżąco śledzę wszystkie programy rozrywkowe, a nazwiska uczestników, wymieniam nawet przez czytane dziśMoże Cię zainteresować Autorka książki podkreślała, że rodzina Anny często mierzyła się z poważnymi problemami finansowymi. Po odejściu męża Maria Stachurska starała się na różne sposoby zapewnić Anna Lewandowska tegoroczne święta spędza w magicznym, rodzinnym gronie. W mediach społecznościowych umieściła wspólne zdjęcie ze swoją mamą, z której jest niezwykle dumna. Maria Stachurska wydała właśnie książkę o bohaterskiej położnej z Auschwitz. Mama Anny Lewandowskiej napisała książkęAnia Lewandowska może być dumna nie tylko z wielkich sukcesów swojego męża Roberta, ale także z dokonań mamy. Trenerka pochwaliła się na Instagramie sukcesem swojej rodzicielki. Maria Stachurska wydała właśnie książkę, w której opisała losy swojej cioci Stanisławy Leszczyńskiej, bohaterskiej położnej z Auschwitz. Kobiety, która mimo obozowych trudów, dawała wszystkim świadectwo człowieczeństwa. Ona nie myślała o bohaterstwie, wykonywała to, co do niej należało (...) Całe jej życie wypływało z decyzji, z wyborów, które kolidowały razem z nią od dziecka. Ona nigdy nie zrobiła nic, co by było sprzeczne z jej sumieniem – podkreślała Maria Stachurska podczas rozmowy z Dzień Dobry TVN, kiedy opowiadała o pracy nad biografią. Teraz "Położna. O mojej cioci Stanisławie Leszczyńskiej" jest już gotowa. Z książki autorstwa swojej mamy niezwykle cieszy się Anna Lewandowska. W mediach społecznościowych opublikowała wspólne zdjęcie, które opatrzyła długim Kochani, jestem ogromnie dumna, że mogę Wam dziś przedstawić dzieło mojej MAMY - książkę o Stanisławie Leszczyńskiej, położnej z Auschwitz-Birkenau, której proces beatyfikacji rozpoczął się w 1993 roku. Na pewno część z Was zna historię tej wyjątkowej kobiety, której siła i oddanie pozwoliły odebrać wiele porodów i uratować małe istnienia w Oświęcimiu. Stanisława Leszczyńska była ciocią mojej mamy i to właśnie dzięki mojej mamie możemy dziś poznać bliżej jej biografię, jej naprawdę trudną, ale niezwykłą historię. W książce znajdziecie wiele niepublikowanych wcześniej faktów i informacji o kobiecie, która nigdy nie straciła wiary ani poczucia sensu swojej pracy. Mamo, dziękuję i gratuluję! - napisała trenerka na Instagramie. Anna Lewandowska – rodzinne zdjęcie Rodzinne zdjęcie Ani Lewandowskiej przykuło uwagę fanów. Pod postem pojawiło się mnóstwo komentarzy. Internauci gratulowali pani Marii wspaniałego Wspaniale! Gratuluję!!! To był KTOŚ! Nieprawdopodobna kobieta! Człowiek przez wielkie „C”! Ukłony dla mamy! Przytulam!!! – gratulowała Małgorzata Kożuchowska."Położna" - film Marii Stachurskiej Maria Stachurska przez kilka ostatnich lat pracowała nad filmem „Położna”, który przedstawia historię jej cioci Stanisławy Leszczyńskiej. W obozie Auschwitz była położną, odebrała 3000 porodów, a żadne z dzieci nie zmarło. Jak wyglądały porody w obozie koncentracyjnym? Jak wyglądały spotkania z kobietami rodzącymi w Auschwitz i ocalonymi dziećmi?Ciocia Stasia – bohaterska położna z Auschwitz. Zobacz wideo:Zobacz także:Autor: Nastazja BlochŹródło zdjęcia głównego: Dzien Dobry TVN
Genealogy profile for Maria Stachurska. Share your family tree and photos with the people you know and love. Build your family tree online ; Share photos and videos
Mengele kazał jej zabijać dzieci, a ona je ratowała. W obozowym piekle przyjęła ponad trzy tysiące porodów i wszystkie noworodki przeżyły. Ryzykowała własne życie, żeby ocalić innych. „Jej postawa może dziś szokować”, mówi Maria Stachurska, reżyser dokumentu „Położna” i autorka książki „Położna. O mojej cioci Stanisławie Leszczyńskiej”, prywatnie mama Anny Lewandowskiej. Maria Stachurska: „Fundament wiary jest w naszej rodzinie dość mocny”. To zasługa jej cioci Rozumiem, że rodzina trzymała kciuki, żeby Pani zrobiła film o swojej cioci? Tak jak zawsze, gdy pracuję nad jakimś filmem. Od 30 lat jestem realizatorem filmowym, ale realizuję również słuchowiska, choć czytałam w prasie, że jestem kostiumologiem, matematykiem, że nie wspomnę o innych zawodach. Tym razem córka i zięć nic nie wiedzieli o filmie. Syn pracował ze mną, jest scenografem. Ani i Robertowi powiedziałam dopiero, kiedy urodziła się Klara. „Mamo, jaki ty film robisz?”, zapytała zdumiona Ania. „Położna” jest wyświetlana przy pełnych salach. Powstała też poruszająca książka „Położna. O mojej cioci Stanisławie Leszczyńskiej” Pani autorstwa. Musiała się Pani zmierzyć z wojennym piekłem? W młodości obiecałam sobie, że nigdy nie wejdę do obozu Auschwitz–Birkenau, bo to straszne miejsce. Ale widać było mi to pisane. Kiedyś pewna osoba z mojej Wspólnoty przy kościele Najświętszego Zbawiciela w Warszawie zaproponowała, żeby zrobić wystawę o niesamowitej kobiecie z Auschwitz–Birkenau. Zapytałam: „A o kim?”. A ona: „O Stanisławie Leszczyńskiej, położnej”. Roześmiałam się i powiedziałam: „ Rób, udostępnię ci materiały, bo to moja ciocia, ale mnie w to nie mieszaj”. Wystawa ruszyła do Rzymu, gdzie zainteresowali się nią Austriacy, wtedy dostałam też propozycję zrobienia filmu. Ale dopiero kiedy złożyłam scenariusz do PISF, gdzie został jednogłośnie przyjęty, pomyślałam: drzwi otwarte, trzeba robić film. Kiedy już go montowałam, nagle wydawnictwo Burda zaproponowało mi napisanie biografii cioci. Byłam bardzo zaskoczona, bo myślałam, że temat już zamknęłam i jestem od niego wolna… Dlaczego pisanie tej książki okazało się takie trudne? Ono nie tyle było trudne, co bardzo pracochłonne i wciągające. Musiałam zmierzyć się ze wspomnieniami z dzieciństwa, z historią naszej rodziny, ale nie mogłam odmówić. Uznałam, że ciocia coś jeszcze chce ode mnie. Przyznam, że trochę niesprawiedliwie ją oceniałam. Wnikając w jej życie, zaczęłam odkrywać ją na nowo i lepiej rozumieć. Po takim piekle jak Auschwitz–Birkenau człowiek twardnieje. Ale zastanawiam się, kiedy jego obraz jest najbardziej prawdziwy, jeśli nie wówczas, gdy malujemy go z miłością. [...] Czy to prawda, że stała się słynną położną jeszcze w przedwojennej Łodzi? Tak, przyjmowała porody w środowisku niemieckim, żydowskim i polskim. Miała coś w tych małych rękach, że podobno kobiety nie odczuwały nawet bólu. Podczas okupacji Niemki wystąpiły do władz o to, żeby nadal mogła towarzyszyć im przy porodach. Zgodę dostała i stosowny dokument, który miała ze sobą w Auschwitz. Zobacz też: Anna Lewandowska pojawiła się na premierze filmu mamy, Marii Stachurskiej Fot. Olga Majrowska [...] Jak trafiła do Auschwitz? Jej najstarszy syn, Bronek, działał w konspiracji, w Związku Jaszczurczym, w co wciągnął też ojca. Ktoś jednak sypnął i gestapo przyszło po niego do domu. Cudem uciekł, ale Leszczyńską i jej córkę Sylwię aresztowano i przewieziono do Auschwitz–Birkenau, a pozostałych synów do Mauthausen–Gusen. Na początku wywoziła glinę na taczkach. Kiedy położna schwester Klara zachorowała, skierowana do obozu karnie za dokonywanie aborcji zabronionych w Niemczech, ciocia zdobyła się na odwagę. Któregoś dnia stanęła na drodze lekarza obozowego. Powiedziała , że jest położną i chciałaby pracować przy porodach. Za taką śmiałość mógł ją zastrzelić, ale skierował ją na sztubę położniczą. Roiło się tam od szczurów, kobiety suszyły pieluszki na swoich udach lub plecach, bo nie było gdzie ich rozwiesić. Jak udało się jej w tych warunkach przyjąć trzy tysiące porodów? Niektórzy próbowali podważyć tę liczbę, ale to Stanisława ją podała. Wiedziała, ile dzieci przyszło na świat, bo codziennie wieczorem musiała składać raporty ze sztuby położniczej doktorowi Mengele. Dostała rozkaz zabijania noworodków. Przepisy pozwalały przeżyć tylko dzieciom rasy aryjskiej, które były potrzebne do doświadczeń lub do wynarodowienia. Żydowskie i romskie miały być wrzucane do kubła na pożarcie szczurom. Mimo rozkazu Stanisława, ryzykując własne życie, wszystkim dzieciom wiązała pępowiny, żeby je ocalić. Uciekała się też do podstępu. Jeśli Polce czy Rosjance zmarło akurat dziecko, dawała im do wykarmienia piersią żydowskie noworodki. Jak dokładnie odbywały się tam porody? Była pani w Auschwitz? Nie. To niech pani nie jedzie. Dla mnie to było wstrząsające przeżycie. W Birkenau było 12 tysięcy hektarów błota, na których więźniowie sami musieli sobie wybudować obóz. Tak powstały drewniane baraki ze szczelinami, bez podłogi i z jednym podłużnym piecem w środku, sporadycznie opalanym, na którym Stanisława przyjmowała porody. Odbywały się one na oczach wszystkich. Kobiety, po kilka, leżały na jednej pryczy. Jeśli któraś poszła akurat do latryny, to po powrocie mogła już nie mieć miejsca. A jak była chora na czerwonkę i bała się podnieść, robiła pod siebie. Jeśli leżała na górze, nieczystości leciały na sąsiadkę z dołu… W takich warunkach kobiety rodziły. A jednak nie było zakażeń okołoporodowych. Mengele z wściekłością słuchał raportu Leszczyńskiej, że nie ma ani zgonów wśród położnic, ani żadnej gorączki popołogowej i żadnych powikłań. Nie mógł tego zrozumieć. Jak to możliwe, skoro takie rzeczy zdarzały się w najlepszych klinikach? To chyba sprawiło, że w pewnym sensie stawał przed Leszczyńską „na baczność”. Czasami też zwracał się do niej „mutti”. Był strasznym oprawcą. A jednak mówi o nim cały świat, a o Leszczyńskiej nawet mało Polaków wie. Może najwyższy czas zacząć mówić o bohaterach i ofiarach, a przestać o zbrodniarzach? [...] Swoim życiem dowiodła bohaterstwa w najczystszej postaci. Ona nie czuła się bohaterką. Robiła to, co do niej należało, kierując się sumieniem i sercem. Śledząc jej życie, zrozumiałam, jak ważne jest uformowanie kręgosłupa moralnego u dziecka. Dziecko ma prawo do swoich wyborów, poszukiwania własnych dróg. Pewnie nieraz się na nich pogubi, jak my wszyscy. Ale otrzymawszy pewne wartości, gdy pobłądzi, będzie wiedziało, gdzie wrócić i jak się podnieść. Ania też jest podobna do cioci? Jest zahartowana jak każdy sportowiec. Stawia sobie duże wymagania i idzie do celu. Takie tradycje jak stół czy choinka ma wpojone od dziecka, ale nie chciała grać na fortepianie. Za to sama wprowadza muzykę do swojego domu. Jest fortepian, na którym Klara rozpoczęła już naukę. U Leszczyńskich muzyka zawsze grała pierwsze skrzypce. Wujek Heniek w pierwszą Wigilię po śmieci mamy napisał dla niej „Dumkę wigilijną” na cytry, którą później przetransponowałam na fortepian i gramy ją na wszystkich uroczystościach rodzinnych. Przy jej dźwiękach szłam do ślubu, wujkowie siedzieli przy ołtarzu i grali ją na cytrach, gdy Ania była chrzczona, czy kiedy chrzciliśmy Piotrka. Była grana na różnych uroczystościach w całej dużej naszej rodzinie. Zawsze jest grana u nas w Wigilie. Przyjaciel mojego brata napisał do niej słowa i jest też śpiewana. To jest utwór dedykowany naszej cioci Stanisławie Leszczyńskiej. Za co chciałaby Pani jej podziękować? O mój Boże, tego pytania jeszcze nie miałam. Dużo dobra dostałam od niej zwłaszcza teraz. Ale dziękuję za wszystko. Sprawdź też: Anna Lewandowska podzieliła się wyjątkowym zdjęciem z wakacji. Tak wypoczywa z mamą i... teściową Cały wywiad w nowej VIVIE! Magazyn w punktach sprzedaży w całej Polsce od 7 października. Fot. Olga Majrowska Fot. Marta Wojtal . 357 99 2 92 433 492 453 85