Jak napisać scenariusz do swojego filmu na YouTube . Napisanie scenariusza do filmu nie musi być wyzwaniem. Poniżej znajduje się przewodnik po wszystkim, co należy wziąć pod uwagę podczas procesu. W końcu będziesz mieć przydatny zarys, zanim jeszcze zaczniesz filmować. 1. Zacznij od głównej idei Czytasz książkę i chcesz później napisać kilka słów na temat własnych przemyśleń, które wywołała ta lektura? Zastanawiasz się, jak powinna wyglądać dobrze napisana refleksja o książce? Mamy dla Ciebie kilka wskazówek, dzięki którym łatwiej będzie Ci przelać swoje myśli na papier. Czego powinny dotyczyć refleksje po przeczytaniu książki? Nie masz pojęcia, jakie składowe koniecznie musi mieć Twoja refleksja na temat książki? Sposób pisania jest w dużej mierze uzależniony od tego, jakiej tematyki dotyczy książka i na jakie zagadnienia jej autor kładzie największy nacisk. Niektóre książki odnoszą się do konkretnych wydarzeń historycznych – w takim przypadku, pisząc refleksje na temat książki, warto oprzeć się o udokumentowane dane i w miarę możliwości opisać własne stanowisko. Inne książki skupiają się na wewnętrznych przeżyciach bohaterów, dlatego spisując własne przemyślenia można odnieść się do swoich doświadczeń. Pisząc refleksje na temat książek, warto mieć na uwadze: • Postacie głównych bohaterów: świat ich wewnętrznych przeżyć, charakterystykę itp. • Najważniejsze wątki • Tło wydarzeń Dla lepszego zobrazowania, posłużymy się przykładem „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że głównym wątkiem powieści jest wątek miłości tytułowych postaci. Po głębszej analizie jednak okazuje się, że Bułhakow w bardzo dowcipny sposób przedstawia ateistyczną Moskwę, a osią całej opowieści jest refleksja nad istotą dobra i zła. Bułhakow w swoim najsłynniejszym dziele zastanawia się, czym byłoby dobro pozbawione zła, bo czyż jeśli nie istniałoby zło, dobro byłoby nadal jakąkolwiek zasługą? O czym warto pamiętać pisząc refleksje na temat książki? Wiesz już, że pisząc refleksje na temat książki musisz skupić się na własnych przeżyciach i uczuciach, które wywołała w Tobie czytana lektura. Zdarza się jednak, że po skończeniu książki nie jesteś w stanie sobie przypomnieć wielu wątków, które zrobiły na Tobie największe wrażenie oraz własnych przemyśleń. Właśnie dlatego, jeśli wiesz, że po przeczytaniu książki zamierzasz napisać własne refleksje, już w trakcie lektury staraj się mieć przy sobie długopis i kartkę – łatwiej zanotujesz swoje myśli. Opcjonalnie, jeśli egzemplarz jest Twój i nie masz nic przeciwko notowaniu na kartkach książek, możesz ołówkiem podkreślać najważniejsze zdania w książce i hasłowo spisywać na marginesach swoje notatki. Dzięki temu, już w trakcie pisania późniejszych refleksji łatwiej wrócisz do fragmentów, które Twoim zdaniem mają największe znaczenie w odbiorze książki. Jeżeli chcesz jeszcze bardziej ułatwić sobie pracę, te kartki z podkreślonymi fragmentami i notatkami zaznacz znacznikami w kontrastowych kolorach. Takie znaczniki znajdziesz w sklepach papierniczych, ale równie dobrze do tego celu możesz użyć zwyczajnych karteczek samoprzylepnych pociętych na długie paski tak, żeby każdy pasek miał fragment pokryty klejem. Podobne sposoby przydadzą Ci się również, jeśli zastanawiasz się, jak napisać recenzję książki. Napisałaś(eś) własne refleksje? W takim razie, odłóż na kilka dni swoją pracę, wróć do niej po tym czasie i przeczytaj stworzony tekst jeszcze raz. Dzięki temu, będziesz miał(a) możliwość ocenić go z dystansu. Poza tym, do pisania refleksji o książce nie siadaj od razu po tym, jak odłożysz ją przeczytaną na półkę. Daj sobie czas – przez najbliższy okres postaraj się częściej myśleć o przeczytanej lekturze, notuj wówczas skrupulatnie własne spostrzeżenia. Jeśli napiszesz refleksje „na gorąco”, od razu po skończeniu czytania możliwe, że nie zawrzesz w niej wszystkich ważnych elementów, które nasuną Ci się na myśl po czasie, a Twoje przemyślenia nie będą wystarczająco dojrzałe. Nie spiesz się – tak jak dobra lektura wymaga czasu na jej dokładne przeczytanie, tak samo późniejsze refleksje powinny być bardzo dobrze przemyślane i przeanalizowane. Bardzo ciekawym rozwiązaniem będzie natomiast spisanie pierwszej wersji refleksji i po kilku tygodniach dodanie nowych spostrzeżeń. Bardzo często myśli o książce muszą w Tobie odpowiednio dojrzeć, żeby mogły być jasno sformułowane, zwłaszcza jeśli książka była dla Ciebie z jakiś powodów trudna i masz problem z klarownym zakomunikowaniem własnego zdania na jej temat. Nie każdą książkę da się zresztą zaszufladkować – nie zapominaj o tym. Zanim spiszesz własne refleksje możesz pokusić się również o dyskusję z innymi czytelnikami na temat książki lub poszukać ich opinii. Możliwe, że spostrzeżenia innych osób będą dla Ciebie bardzo pomocne i pomogą Ci zrozumieć niektóre wątki, które do tej pory nie były dla Ciebie do końca jasne. W takiej sytuacji postaraj się również znaleźć nieco więcej informacji na temat książki, jej tła, a jeśli jest taka możliwość postaraj się sprawdzić, co sam autor o niej mówił. Słowa autora mogą Ci pomóc spojrzeć na książkę nieco szerzej i zinterpretować ją w nowy sposób. Jeśli po pierwszym przeczytaniu książki nadal nie jesteś w stanie zanotować własnych refleksji, przeczytaj ją drugi raz. Niektóre książki mają ten szczególny dar, że nawet czytane po wielokroć nadal są bardzo interesujące i każda kolejna lektura książki potrafi przynieść nowe przemyślenia na jej temat. Tak jest chociażby ze wspomnianym już dziełem Bułhakowa – „Mistrzem i Małgorzatą”. Powieść ma wiele warstw, które warto odkrywać jedna po drugiej, próbując się rozsmakować w każdej z nich. Szybkie przeczytanie książki w tym przypadku może zaowocować pominięciem najważniejszych wątków. Bułhakow stworzył przecież misternie utkany świat, który wymaga uwagi. ZAPAMIĘTAJ! Pisząc refleksje na temat książki, daj sobie kilka chwil wytchnienia po lekturze, żeby dobrze poukładać myśli i przeanalizować najważniejsze wątki. Już w trakcie czytania możesz jednak spisywać najważniejsze spostrzeżenia, dzięki czemu nie umkną Ci po skończeniu lektury.

Pierwsza wersja scenariusza nie musi być idealna. Otwórz się na konstruktywną krytykę i wprowadzaj poprawki, aby usprawnić fabułę, dialogi i rozwój postaci. Pamiętaj, że pisanie to proces, a kolejne rewizje mogą przynieść poprawę jakości stworzonego przez Ciebie materiału. Tworzenie materiału filmowego to proces wymagający

Giorgio Agamben i jego esej „Where are we now? The epidemic as politics” (second updated version) – nie trzeba nawet recenzować, nie wypada wręcz. Jeśli kogoś stać na jakiekolwiek głębsze refleksje nad ostatnimi dwoma latami (i nie mówię o refleksjach w stylu „co to za ciężkie czasy, jak to choróbsko zniszczyło nasze życie”), musi współczesnemu filozofowi przyznać rację. Dlaczego? Może dlatego, żeby „z przywiązania do życia nie stracić racji bytu” (propter vitam, vivendi perdere causam). Agambena czytelnikom Tygodnika Spraw Obywatelskich raczej przedstawiać nie trzeba, ale dla porządku słów wstępu dosłownie kilka. Ten włoski filozof, urodzony w 1942 r., szczególnie zainteresowany jest zagadnieniami takimi jak stan wyjątkowy czy biopolityka. Na swym koncie pośród wielu cenionych publikacji (takich jak „Homo sacer. Suwerenna władza i nagie życie” albo „Stan wyjątkowy”), ma też w ostatnim czasie wiele bardzo niecenionych a wręcz mocno krytykowanych wypowiedzi dotyczących sposobów walki z „tak zwaną pandemią koronawirusa” (jak sam zwykł mawiać). Esej, czy właściwie zbiór esejów tutaj omawiany („Gdzie jesteśmy teraz? Epidemia jako polityka”) jest wyrazistym zobrazowaniem poglądów Agambena na otaczającą nas „nową wspaniałą” rzeczywistość. Na podkreślenie zasługuje fakt, że zdecydowana większość tych publikacji pochodzi z roku 2020 (raptem trzy w tym zaktualizowanym wydaniu pochodzą z 2021 r.). Jest to o tyle istotne, by wskazać, jak bardzo filozof musi być czujny – nawet w samym środku powszechnej paniki, zagubienia, pozostaje zdolny do wyciągania samodzielnych wniosków i krytycznego spojrzenia na sytuację. Nawet jeśli (a może tym bardziej jeśli) płynie pod prąd, narażając się na totalną wrogość środowiska. Jako że praca ta nie została dotąd przetłumaczona na język polski, pozwolę sobie na opisanie najważniejszych jej punktów (bazuję bowiem na wersji anglojęzycznej przetłumaczonej z włoskiego przez Valerię Dani). Już na wstępie Agamben porównuje obecny „stan wyjątkowy” z panowaniem Hitlera w 1933 r., kiedy to ogłosił ów stan bez formalnego zniesienia konstytucji weimarskiej, który trwał dwanaście lat… Wszyscy dobrze wiemy, jak potoczyła się ta historia. Filozof podkreśla, że tak zwany stan wyjątkowy jest doskonałym obejściem, pozwalającym na bardzo swobodne ustalanie nowych reguł gry. W dodatku nie trzeba martwić się o aspekt prawny, bo wszystko to dzieje się przecież w drodze „wyjątku”. Również we wstępie pojawia się dobitne słowo „biobezpieczeństwo” i gorzka refleksja, że ludzie w obawie o swoje zdrowie są w stanie zrezygnować z wszelkich wolności osobistych, z których nie zrezygnowaliby w żadnej innej sytuacji. To dobrowolne „autopozbawienie” się praw obywatelskich nie miało miejsca według Agambena nawet za czasów dwóch wojen światowych i rządów totalitarnych. Mocny i pełny goryczy to wstęp, gotowi na dalszą część? W pierwszym eseju „Wykreowanie epidemii” z 26 lutego 2020 r. uwypuklone jest nikczemne zachowanie wszelkich mediów głównego nurtu. Filozof zderza klimat paniki medialnej z oficjalnym oświadczeniem Krajowej Rady Ds. Badań Naukowych (Consiglio Nazionale delle Ricerche), która orzekła wówczas, iż koronawirus jest niczym innym jak „rodzajem grypy”, powodującym „delikatnie objawy w 80%, 90% przypadków”. Na tle takiego stanowiska tym bardziej absurdalne i przede wszystkim nieproporcjonalne wydawały się dekrety dotyczące zamknięcia muzeów, szkół, zawieszenie wycieczek naukowych czy stosowanie kwarantanny… Można zadać sobie pytanie, co jest ważniejsze: medialna panika czy oficjalne orzeczenie poważnej instytucji? Chyba jednak media górą, skoro ludziom już wtedy nie przyszło do głowy, by sprzeciwić się tej narracji i bezprawiu… I skoro politykom nie przyszło do głowy, by zachować spokój i racjonalne podejście… (Co akurat nie dziwi tak bardzo, bo najwyraźniej nie to było ich celem). Według Agambena za taki stan rzeczy odpowiada systematyczne i wieloletnie kultywowanie niepewności i strachu w umysłach ludzkich, które owocuje niczym innym, jak właśnie coraz bardziej naturalną tendencją do masowej paniki. Tym bardziej, że pretekst pt.: „terroryzm” powoli zaczął tracić na mocy oddziaływania, a co za tym idzie, należało wymyślić inne środki wyjątkowe, jak np. epidemia. W obu wypadkach działa ta sama fałszywa logika: w kwestii terroryzmu powszechne było twierdzenie, że trzeba zabrać wolność, by wolności bronić, teraz wmawia się nam, że trzeba życie zawiesić, żeby życie chronić… Zaś „ludzie w perwersyjny sposób zgodzili się na ograniczenie wolności w imię pragnienia bezpieczeństwa, a to pragnienie zostało uprzednio wygenerowane przez rządy, które obecnie robią wszystko, by owe bezpieczeństwo zapewnić”. W kolejnym eseju z marca 2020 r., zatytułowanym „Zakażenie”, filozof zwraca uwagę na fakt, iż z dnia na dzień wszyscy staliśmy się potencjalnymi zakażonymi – co zasadniczo ma legitymizować zastosowanie wszelkich środków w tej wyjątkowej sytuacji. Pojawia się znów porównanie z terroryzmem – tak jak dawniej każdy obywatel był potencjalnym terrorystą, tak teraz każdy jest potencjalnym nosicielem choroby i jeśli nie będzie przestrzegać zasad – zostanie uwięziony. To z kolei pogarsza relacje międzyludzkie – i właśnie to odosobnienie jest dla Agambena o wiele smutniejsze nawet niż utrata wolności. Tematyce utraty relacji, a tym samym człowieczeństwa, Agamben poświęca wiele miejsca w późniejszym eseju z 2021 r., „Filozofia kontaktu”. Deprecjonowany zmysł dotyku zyskuje na znaczeniu – „okazuje się” bowiem, że to jedyny „bezpośredni” zmysł – „to, co wyróżnia dotyk od innych zmysłów, to fakt, że postrzegamy przedmioty materialne nie poprzez działanie medium, ale w tym samym czasie, co medium. Owym medium, które nie znajduje się na zewnątrz, ale wewnątrz nas samych, jest ciało”. Jeśli tracimy kontakt z innymi ludźmi, tracimy również kontakt z własnym ciałem. Tracąc doświadczenie obcowania z bliźnim, tracimy doświadczenie obcowania z samym sobą… Filozof zwraca też uwagę na ten swoisty eufemizm zastępujący słowo „uwięzienie” (confinement) jakim stało się określenie „dystans społeczny” (social distancing). Intrygujące jest to, że ten właśnie konkretny termin rozprzestrzenił się na całym świecie, tak, jakby był wcześniej przygotowany. Dlaczego nie „dystans fizyczny”? – to brzmiałoby bardziej „medycznie” niż „dystans społeczny”… Koniec końców, co to za społeczeństwo zbudowane na dystansie? Metr odległości i maski zasłaniające twarze – zaiste budujący widok. Według Agambena ów dystans był łatwy do osiągnięcia, gdyż praktykowały go od lat urządzenia cyfrowe. To z kolei prowadzi do wniosku, iż technologia i epidemia są nierozerwalnie połączone… Warto podkreślić, że filozof analizuje sytuację bazując na obserwacji włoskiego społeczeństwa. Wydaje się natomiast, że w krajach europejskich (podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii) podejście do tematu było praktycznie identyczne (z naprawdę znikomą ilością wyjątków). Nie dziwi nic, w końcu żyjemy w „globalnej wiosce”, dlatego też wszystkie te przemyślenia możemy swobodnie przełożyć również na nasze podwórko. I tak oto czytamy o Włochach [o nas samych]: „fala paniki pokazała, że społeczeństwo nie wierzy w nic bardziej niż w nagie życie, Włosi poświęcą wszystko wobec ryzyka zachorowania: warunki życiowe, relacje, pracę, przyjaźnie, przekonania religijne czy polityczne”. Nagie życie i strach przed jego utratą nie jest czymś, co łączy ludzi – raczej zaślepia i separuje. Okazuje się nawet, że i nasza śmierć nie ma już praw – konkretnie „nie ma prawa do pogrzebu, jest niejasne co się dzieje z ciałami tych, których kochamy. Nasz sąsiad został usunięty i jest zaskakującym, że Kościół milczy w tej sprawie” Agamben alarmuje: „ludzie tak bardzo przyzwyczaili się do życia w stanie permanentnego kryzysu, że zdają się nie zwracać uwagi na to, że ich egzystencja została zredukowana wyłącznie do biologicznego aspektu. Życie traci nie tylko wymiar społeczny i polityczny, ale przede wszystkim traci wymiar ludzki”. Jak można było zaakceptować umieranie bliskich w samotności i brak pogrzebów? Coś takiego nie zdarzyło się od czasów Antygony! „Próg między człowieczeństwem a barbarzyństwem został przekroczony”… Wirus był często porównywany z wojną i nie jest to porównanie tak bezzasadne, skoro powszechnie stosowana jest już „godzina policyjna”. Ta wojna jest jednak o tyle gorsza, dziwniejsza, bardziej absurdalna od poprzednich, że walczymy z niewidzialnym przeciwnikiem. Wrogiem jest każdy z nas – zatem w istocie mamy do czynienia z wojną domową… W pewnym momencie filozof godzi się nawet na te (z dzisiejszej perspektywy chyba już widzimy, że kompletnie nieproporcjonalne do zagrożenia) metody, pisze: OK, zostańmy w domu, ALE nie traktujmy sąsiada jako zagrożenia, to przede wszystkim nasz BLIŹNI, który zasługuje na miłość i wsparcie. (Zwracał uwagę na ten aspekt już w marcu 2020 r., podczas gdy w naszym kraju dopiero zaczynała się nagonka na bliźniego, traktowanego jak wroga). Zostańmy w domu, ALE zadajmy pytanie, co potem, jak to wszystko się skończy – bo musi, trzeba wrócić do życia bez względu na dalekie od jednomyślnych opinie wirusologów i samozwańczych ekspertów. Nawet, gdy to wreszcie minie, to nie będziemy mogli dalej udawać, że nie widzimy powagi sytuacji, w którą zanurzył nas kult pieniądza. Dlatego zamiast zadawać typowe filozoficzne pytania „skąd pochodzimy?” lub „dokąd zmierzamy?” lepiej byłoby zapytać: „gdzie jesteśmy teraz?” Jak do tego doszło, że cały kraj (nie zdając sobie sprawy z tego, co się dzieje) upadł tak etycznie jak i politycznie w obliczu choroby? Może dlatego, że zawiedli ci, którzy najbardziej powinni bronić ludzkiej godności? Największą odpowiedzialnością za sytuację Agamben zdaje się obarczać Kościół i prawników. W czasach, w których nauka stała się jedyną prawdziwą religią, Kościół zapomina o najważniejszych zasadach: papież Franciszek w przeciwieństwie do swojego patrona świętego Franciszka nie przygarnia trędowatych; zapomina się o jednym z uczynków miłosierdzia, jakim jest odwiedzanie chorych… Jeśli zaś chodzi o prawników – milcząco zgodzili się na łamanie konstytucji. Nie intrygowało ich to, czy aby na pewno te wszystkie „wyjątkowe dekrety” nie stoją w sprzeczności z najważniejszym aktem prawnym. Nie zapominajmy jednak o innym, niezwykle istotnym aktorze na tej covidowej scenie – o mediach. Agamben wprawdzie nie wskazuje na nich palcem tak jak na Kościół czy prawników, jednak między wierszami wyczytujemy, jak równie niebagatelną rolę przypisuje dziennikarzom. Media bowiem nieprzerwanie korzystały z terminologii eschatologicznej (zwłaszcza amerykańska prasa się w tym specjalizowała) nieustannie mówiąc o apokalipsie, końcu świata. Jeśli uznamy, że religią naszych czasów jest nauka, to jak w przypadku każdej religii, wiara (tu właśnie w naukę) może prowokować strach, przesądy albo być użyta do rozprzestrzeniania ich. Łatwo wówczas zapomnieć, że strach jest złym doradcą. Podobnie jak dowolne żonglowanie statystykami – liczby podawane w mediach były niejasne, nieznana była i jest realna liczba ofiar, w dodatku (wbrew nauce) nie robiono analiz pomiędzy liczbą zmarłych z powodu konkretnej choroby a liczbą zmarłych w ogóle. Ponadto, „nie istnieje żaden konsensus wśród naukowców w kwestii C19 i jego zwalczania, nawet jeśli media milczą”. Wydaje się, że nauka jako religia jest wyjątkowo okrutna – heretyków bowiem najlepiej byłoby spalić (albo przynajmniej usunąć ze sfery publicznej…). Właśnie dlatego ci, którzy szukają prawdy, są oskarżani o rozsiewanie fake newsów (Agamben zwraca tu uwagę na słowo „news” – to nie idee są ważne, teraz „newsy” są ważniejsze niż rzeczywistość). Filozofowie zaś oczerniani są przez „ignorantów i łajdaków, którzy korzystają z kryzysów, które sami wykreowali”. Przemilczanie, wyśmiewanie czy oczernianie „innowierców” to jedno, ale co powiedzieć o tym, że we Włoszech stworzono komisję do uznawania tego, co jest fałszem, a co nie? Jakby powiedział nasz polski poszukiwacz prawdy, Grzegorz Płaczek, „to się samo komentuje”… Łatwo można było zauważyć, że media w tej konkretnej sprawie stały się z dnia na dzień jednomyślne. A nawet jeśli nie „stały się”, to po prostu się w swej jednomyślności „ujawniły”. Agamben podkreśla, że opozycja między lewicą a prawicą pozbawiona została realnej politycznej treści. Przywołuje ciekawą sytuację z niemieckiego podwórka: radykalne lewicowe ugrupowanie „Demokratischer Widerstand” zostało zewsząd zaatakowane przez media tylko dlatego, że protestowało przeciwko łamaniu konstytucyjnych praw i wolności, ale co najważniejsze, dlatego, że tym samym podzieliło pogląd na sprawę ze skrajną prawicą. Der Spiegel z kolei przeprowadzając wywiad z Agambenem w kontekście tego wydarzenia, całkowicie pominął najważniejszą część jego wypowiedzi: z filozofa popierającego walkę o wolność, stał się więc filozofem popierającym skrajną prawicę. Pamiętam zresztą którychś z wielkich protestów w Berlinie przeciwko odbieraniu wolności, jakoś latem 2020 r., byłam ciekawa, co o tym piszą tamtejsze media (da się ukryć tak ważną informację, da się ukryć takie tłumy?), więc podpytałam znajomą germanistkę, mającą w Niemczech rodzinę (oczekiwałam mimo wszystko obiektywnej opinii, choć wiedziałam, że na C19 patrzymy zgoła inaczej). Machnęła ręką, mówiąc: „nie, to tylko jakiś protest skrajnej prawicy”. Jakże prosta to droga do dyskredytowania myślących inaczej (albo, chciałoby się dorzucić ironicznie, po prostu myślących…). Chociaż i tak nic nie wygra z dwoma najpopularniejszymi według Agambena terminami służącymi dyskredytacji tych, którzy nie ulegli paraliżującemu strachowi, chodzi oczywiście o conspiracy theorist (teoretyk spiskowy albo zwyczajnie: spiskowiec, zwolennik teorii spiskowych) oraz denier (zaprzeczający lub bardziej ekstrawagancko: „negacjonista”, choć to określenie z uwagi na zbyt liczne konteksty nie wydaje się najbardziej adekwatnym tłumaczeniem). Agamben szczególnie pochyla się nad pierwszym terminem, którego użycie świadczy o prawdziwie zaskakującej niewiedzy czy wręcz ignorancji historycznej: „ci, którzy znają się na historiografii, wiedzą, że historie, które historycy odtwarzają i opowiadają, są z natury rzeczy często wynikiem planów i działań jednostek, grup i frakcji, które dążą do swoich celów, wykorzystując wszelkie dostępne im środki”. W tym właśnie kontekście filozof ustanawia słynny „Event 201” zorganizowany w 2019 r., celem przygotowania odpowiedzi przez zebranych tam ekspertów i epidemiologów na pojawienie się nowego wirusa… Chyba już czas na jeden z najważniejszych punktów przemyśleń współczesnego filozofa-nonkonformisty: medycyna jako religia jest naprawdę niewyobrażalnym zagrożeniem dla ludzi. Można powiedzieć, że dotąd mieliśmy do czynienia z trzema religiami Zachodu: chrześcijaństwem, kapitalizmem i nauką. Te trzy filary wiary zwykle zderzały się ze sobą, by finalnie osiągnąć porozumienie. Obecnie ów konflikt zaostrzył się, a w jego wyniku nauka zaczęła triumfować. Dwie pozostałe religie oddały swą władzę w zasadzie bez walki. Samo to burzy jakikolwiek (nawet prowizoryczny) porządek zachodniego świata, ale co gorsze – ta medyczna religia nie przewiduje zbawienia – czekają nas bowiem niekończące się mutacje. Uzdrowienie pozostanie tymczasowe, ponieważ ten złośliwy bożek – wirus – nie może być zniszczony raz na zawsze. A co jeśli ta triumfująca religia zawiera pakt z rządami? Wtedy nie będzie już żadnego ratunku – medycyna paktująca z rządami, w dodatku sytuująca się jako prawodawca, doprowadzi nie tylko do negatywnych skutków w dziedzinie zdrowia (jak mogliśmy zaobserwować we Włoszech, a w Polsce chyba tym bardziej – to już mój prywatny wniosek), ale będzie skutkować nieakceptowalnymi ograniczeniami wolności osobistej. „Obywatel nie posiada już prawa do zdrowia, rozumianego jako bezpieczeństwo w tym zakresie (health safety), za to jest wręcz zmuszany przez prawo do bycia zdrowym (biosecurity)”. Agamben powołuje się tu na P. Zylbermana, który używa terminu „terror zdrowotny”, będącego narzędziem rządzenia i logiki najgorszego scenariusza, według którego WHO założyła w 2005 r., że na ptasią grypę umrze między 2 a 150 mln ludzi. „Biobezpieczeństwo całkowicie odmieniło ideę obywatela, który stał się pasywnym obiektem medycznego leczenia, kontroli i każdego rodzaju podejrzeń. Obywatel został zredukowany do swojej biologicznej egzystencji. (…) Z kolei podporządkowanie życia statystykom nieuchronnie prowadzi do logicznego wniosku, że takie życie nie jest warte przeżycia. (…) Zachowanie nagiego życia (abstrakcyjnie oddzielonego od życia społecznego) za wszelką cenę jest najbardziej szokującym elementem nowego kultu medycyny-religii”. Agamben znów przytacza nazistów, tym razem w kontekście eugeniki: w końcu to nazistowscy eugenicy jako pierwsi tak zachłannie „dbali” o zdrowie obywateli. Co ciekawe, jednak na długo przed nazizmem eugeniczna polityka była planowana nie gdzie indziej lecz w USA, konkretnie w Kalifornii, finansowana przez Carnegie Institute oraz the Rockefeller Foundation. Filozof utrzymuje, że Hitler wyraźnie odwoływał się do tego modelu. Pomijając już tych, którym tak bardzo „zależy” na naszym „bezpieczeństwie”, zastanówmy się ponownie nad samymi ludźmi, którzy w istocie gotowi są poświęcić swe życie dla ratowania swojego życia (sic!). To chyba najbardziej przygnębiająca z refleksji: ludzie nie wierzą już w śmierć, wypierają jej istnienie, a zatem by uniknąć zagrożenia życia, wyrzekają się wszystkiego, co sprawia, że życie warte jest przeżycia. Powołując się na innego francuskiego myśliciela, Tocqueville’a, Agamben zapytuje: czy żyjemy w Europie, w której demokracja nadużywa despotycznych form kontroli, czy w totalitaryzmie przebranym za demokrację? Polacy urodzeni po 1989 r., chyba po raz pierwszy właśnie w przeciągu dwóch ostatnich lat mogli przekonać się, na czym polega problem braku wolności. No, może nie wszyscy, bo zdaje się, że dla przytłaczającej większości sprawa była całkiem naturalna – w końcu chodzi o nasze „bezpieczeństwo”, a wszystkie te nadużycia władzy należy dziarsko znosić, chełpiąc się wypełnianiem nowych obywatelskich obowiązków, do których należy nieustanne udowadnianie, że jest się odpowiedzialnym „altruistą”… Ileż to razy mogliśmy usłyszeć z ust naszych znajomych, sąsiadów, że „świat już nigdy nie będzie taki jak dawniej”. Młoda, naiwnie czasem jeszcze pełna idei ja (ale tylko czasem), chciałam wykrzyczeć, że to nieprawda, że przecież wszystko jest w naszych rękach, jeśli nie pozwolimy na zniszczenie naszego świata, naszego życia, to do tego nie dojdzie; że przecież właśnie taka bezwolna akceptacja doprowadzi nas do upadku. Agamben nie pozostaje obojętny i na ten aspekt – pisze o tym, z jaką łatwością ludzkość zaakceptowała „nową erę” braku wolności, w dodatku mówiąc o tym z niejakim samouwielbieniem dla własnego „heroizmu” w głosie. Otóż nie wiem, wobec tego wszystkiego, czy istotnie cokolwiek jeszcze jest w rękach ludzi. Ludzi, którzy zaakceptowali segregację „sanitarną” (ale oburzają się na porównanie obecnej sytuacji do segregacji Żydów w latach 30. XX wieku – przypomnijmy, za takie właśnie porównanie cytowany i parafrazowany w niniejszym artykule Giorgio Agamben spotkał się z ostracyzmem społecznym). Ludzi, którzy pozwolili swoim starszym bliskim umierać w samotności. Ludzi, którzy nienawidzą innych jedynie dlatego, że ci inni nie boją się myśleć (inaczej). No, ale teoretycznie nadzieja umiera ostatnia. Może w końcu ci sami ludzie pójdą po przysłowiowy „rozum do głowy” i zrozumieją, że dla przywiązania do życia wcale nie warto tracić racji bytu. Artykuł napisany na podstawie książki: G. Agamben, „Where are we now? The epidemic as politics second updated edition”, translated by Valeria Dani, Wydawnictwo Eris, Londyn, 2021 Inne źródła: [dostęp: Tłumaczenie z łac. „propter vitam, vivendi perdere causam” za Piotrem Niklewiczem w J. Ortega y Gasset, „Bunt mas”, Wydawnictwo Replika, Poznań, 2021 refleksja. 1. «głębsze zastanowienie się nad czymś, wywołane silnym przeżyciem». 2. «myśl lub wypowiedź, będąca wynikiem takiego zastanowienia się». 3. filoz. «zwrócenie się podmiotu myślącego ku własnej aktywności». 4. filoz. «czynnik aktu świadomości stanowiący o tym, że spełniając go, uprzytamniamy sobie jego
Sprawdź jak napisać recenzję, jakie występują jej rodzaje, zapoznaj się ze schematem i przykładem recenzji. Na skróty: Wskazówki · 3 rodzaje recenzji · Schemat recenzji dla książki · Przykład Recenzja (z łac. recensio) to inaczej omówienie sprawozdawcze lub krytyczne konkretnego utworu literackiego, filmu, gry, koncertu, wystawy, publikacji naukowej itd. Najczęściej przyjmuje postać pisemną i jest prezentowana w środkach masowego przekazu. Dobrej recenzji nie napisze każdy. Wiąże się ona z wiedzą, poziomem intelektualnym, gustem i wrażliwością piszącego. Autor zawiera w niej swoją subiektywną ocenę dzieła. W recenzjach pojawia się specjalistyczne słownictwo z dziedziny, której recenzja dotyczy, a także określona wiedza (historyczna, biograficzna itp.). Wskazówki Recenzja powinna: Zawierać opis przedmiotu recenzji (tytuł, autor, itp.); Ukazywać istotę dzieła, problem jaki porusza; Dotrzeć do sedna omawianego przez nią przedmiotu. Poddać go analizie, interpretacji, porównać do innych; Wyrażać osobisty stosunek recenzenta do omawianego przedmiotu; Być subiektywna; Zawierać uzasadnioną konkretnymi argumentami ocenę; Odnosić się do aktualnych wydarzeń; Nie zdradzać zakończenia filmu/książki, ani nagłych zwrotów akcji; Być dostosowaną do jej czytelnika (np. jeśli jest nim specjalista, to nie trzeba przywoływać podstawowych faktów); Najczęściej jest pisana od jakiejś ogólnej informacji do bardziej szczegółowych. Rodzaje recenzji Można wyróżnić 3 rodzaje recenzji ze względu na jej charakter: Informacyjna – uświadamiająca czytelnikowi pojawienie się danego faktu. Recenzent posługuje się opisem, streszczeniem, opowiadaniem, charakterystyką itp. Powinno jednak ukazywać problemowy aspekt zjawiska; Felietonowa – rozbudowana perspektywa tematyczna i problemowa; Eseistyczna – szczególnie istotny będzie tutaj podmiotowy punkt widzenia, wyrażenie osobistego stosunku do przedmiotu recenzji. Schemat recenzji (dla książki) 1. Wstęp Tekst zaczynamy od przedstawienia recenzowanego utworu (autor, tytuł, ewentualnie wydawnictwo). Może się zaczynać: neutralnie, np. „W ostatnich dniach pojawiła się…”, subiektywnie, np. „Niedawno przeczytałem bardzo interesujący…”, wskazywać na dużą popularność dzieła, np. „Dość nagle z półek znikają…”, „Czy wiecie co sprzedaje się lepiej niż ciepłe bułeczki?”. Następnie przedstawia się wcześniej zgromadzone informacje dotyczące recenzowanego tekstu i jego autora. Należy wybrać najważniejsze. Przedstawiamy szerszy kontekst dotyczący dzieła, autora, jego relację do innych podobnych dzieł, albo do pierwowzoru (jeśli jest). 2. Rozwinięcie Przedstawiamy sam przedmiot recenzji, jego tematykę, problematykę, główne wątki, atmosferę itp. Nie trzeba wyczerpująco przedstawiać utworu. Można wybrać jego najistotniejsze aspekty. Unikać streszczania. Napisać parę słów o kompozycji. Nie należy ujawniać frapujących szczegółów. Niech czytelnik sam do nich dotrze. Można na nie wskazać i pozostawić go w niepewności, odsyłając do oryginału. Po ogólnym zarysie można odwołać się do tego, co szczególnie przykuło naszą uwagę. Najlepiej napisać o tym wprost, np. „Moją szczególną uwagę…”, „Interesujące jest jak…” (ta część powinna być najobszerniejsza). Ważne jest znalezienie takiego aspektu dzieła, który odda najpełniej jego charakter, przybliży całość. 3. Zakończenie Już w trakcie pisania możemy wartościować, ale można także wyodrębnić osobny fragment, w którym opisujemy: co stanowi zaletę, a co wadę. Należy podzielić się swoimi wrażeniami, ocenić. Jednak ocena powinna być odpowiednio uzasadniona, a nie oparta tylko na subiektywnych doznaniach. Recenzje często kończą się zachęceniem lub odradzeniem sięgnięcia po dzieło. Pomocne mogą być także sądy innych, traktowanych jako autorytet. Przykład recenzji źródło: Recenzja – przykład Techniki negocjacji Björn Lundén, Lennart Rosell Zastanawiałeś/aś się kiedyś czym są negocjacje? I co ważniejsze – w jaki sposób odnieść w nich sukces? Książka „Techniki negocjacji” odpowiada na te pytania. Autorzy, z których jeden zawodowo zajmuje się szkoleniami (L. Rosell), a drugi jest właścicielem dwóch wydawnictw i autorem wielu podręczników dla przedsiębiorców (B. Lundén), przystępnie omawiają proces negocjacji, a także techniki jakie można wykorzystać, aby zapewnić sobie w nim powodzenie. Rozpoczynają od tego czym są pomyślne negocjacje. Omawiają proces negocjacji, a także jakich wytycznych trzeba się trzymać, aby osiągnąć korzystny wynik. Jakie techniki stosować, a jakich się wystrzegać, jak reagować w rozmaitych sytuacjach, które mogą się pojawić przy stole negocjacyjnym. Interesujące są porady dotyczące negocjacji zagranicznych, jak również pewne opisane aspekty zawierania umów handlowych. A więc, czymże są pomyślne negocjacje? W takich negocjacjach obie strony czują się zwycięzcami, a to dlatego, że udało im się coś ugrać. Co ciekawe, nie musi to koniecznie oznaczać uzyskania jak najkorzystniejszego wyniku. Może się zdarzyć, że sam fakt podjęcia negocjacji będzie lepiej postrzegany niż to, że przeciwnik sam od razu odpuścił. Stąd jedna z fundamentalnych zasad negocjacji prezentowanych w książce: nigdy nie przyjmuj pierwszej oferty (!). Nie tylko ze względu na samego siebie, ale także samopoczucie drugiej strony. Autorzy nie rozczulają się jednak zbyt długo nad faktem samopoczucia przeciwnika i przechodzą do tego co zrobić, żeby to nasze samopoczucie było jak najlepsze. Krótko mówiąc co zrobić, żeby wyszarpnąć dla siebie jak najwięcej. Jakich technik użyć i w jaki sposób to zrobić. Kiedy zagrać odwołaniem się do wyższej instancji, a kiedy zasłonić umową. Przedstawiają wiele mniej lub bardziej intuicyjnych sposobów prowadzenia rozmów, z których istnienia może zdawałeś/aś sobie sprawę, ale nie identyfikowałeś/aś tego jako działania świadomego i celowego, które ma doprowadzić do konkretnego rozwiązania. Negocjacje trzeba traktować jak grę. Im więcej o niej wiesz i im jesteś w niej lepszy, tym chętniej grasz, a więc posługujesz się proponowanymi technikami negocjacji, a także nie dajesz się nabrać, kiedy ktoś stara się je wykorzystać przeciwko Tobie. Sposób prowadzenia negocjacji zależy od kultury w jakiej negocjacje się toczą. Niby rzecz oczywista, ale fajnie poczytać jak prowadzi się negocjacje w Niemczech, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Włoszech i Chinach. Dowiesz się jak należy się ubrać na spotkanie z zagranicznym partnerem, jak się zachowywać, czy wypada prowadzić negocjacje podczas posiłku czy nie itp. „Taktyki negocjacji” są ciekawym poradnikiem, który dobrze się czyta. Aż chciałoby się powiedzieć: „Panowie napiszcie więcej” – książka ma około 140 stron, jest to i mało i dużo zarazem. Mało, ponieważ zanim się spostrzeżesz, już skończysz czytać. Dużo, ponieważ nieźle jest wyjaśniona istota negocjacji, szczególnie pod względem praktycznym (a „praktykowi” zależy na tym żeby szybko dotrzeć do konkretnych informacji, a nie przebijać się przez opasłe tomiska). Książka jest napisana prostym językiem, można bez problemu zrozumieć o co chodziło autorom. Wiele taktyk/zachowań ilustrowana jest przykładami, które adekwatnie wyjaśniają dane zagadnienie. Na początku lektury wydawało mi się, że negocjacje to zwykły targ zachodzący pomiędzy dwiema stronami, w którym chodzi o to, żeby kupić tanio, a sprzedać drogo. Po przeczytaniu książki już wiem, że negocjacje prowadzone przez ludzi, którzy znają się na rzeczy, zmieniają się w prawdziwą sztukę. Nie mówiąc już o tym, że można w nich sporo zyskać, albo stracić, jeśli nie przejrzysz taktyki przeciwnika i nie dostosujesz do niej swojego zachowania. Komentarze
Standardem branżowym na ten temat jest The Foundations of Screenwriting Syda Fielda. Poszukaj, przeczytaj. I pamiętaj: jedna strona w formacie to jedna minuta czasu filmu. Skrypty fabularne muszą mieć 90-120 stron. Masz pięć stron, aby je zdobyć. Oto jesteś, na początku swojego skryptu, gotowy do działania.
Jesteśmy studentkami V roku studiów zaocznych Pedagogiki na Uniwersytecie Gdańskim. Na potrzeby realizacji zajęć ćwiczeniowych z przedmiotu Media w Edukacji prowadzonych przez mgr Grzegorza Strunże opracowywałyśmy polecenia prowadzącego. Grupa nasza składała się z 6 osób w składzie: Agnieszka Bidzińska, która była koordynatorem, Paulina Dziuwe, Anna Szutkowska, Marta Gębka, Karolina Grzesiuk, Lucyna zadaniem było prowadzenie bloga pod adresem internetowym o tematyce związanej z rolą mediów w edukacji. Zadanie to realizowałyśmy na bieżąco w roku akademickim 2008/2009 na II semestrze. Naszym głównym zadaniem było umieszczanie informacji o mediach i ich znaczeniu w procesie edukacji i wychowania. Omówiłyśmy następujące tematy: Uzależnienia od komputera i Internetu, Siła reklamy w telewizji ,Kompetencje medialne jednostki we współczesnym świecie, Internet jako „nauczyciel”, Kultura popularna – masowa, Mass media w edukacji, Media a agresywne zachowania dzieci, Wartości wychowawczy mediów, Nowe i stare media - różnice, Wpływ przekazu medialnego na jednostkę ludzką, Media jako środowisko wychowawcze, Zagrożenia ze strony mass mediów, Wartości płynące z mass mediów, Sposoby oddziaływania mass mediów na iż forma ćwiczeń z przedmiotu „media w edukacji”, choć nietypowa, okazała się przełomowa. Po pierwsze zmieniła nasze zdanie dotyczące blogowania. Wcześniej blog głównie kojarzył nam się z internetowym pamiętnikiem, raczej o niedostrzegalnej wartości. Obecnie dostrzegamy możliwości jakie daje – chociażby publikowanie. Co więcej, poznałyśmy ciekawe zjawisko, jakim jest dziennikarstwo obywatelskie. Po drugie publikowanie w internecie uzmysłowiło nam wagę praw autorskich. Do tej pory internet wydawał nam się miejscem pozbawionym dbałości o prawa autorskie. Ponadto byłyśmy świadome, że media przekształciły proces i zasięg edukacji, jednak nie zdawałyśmy sobie do końca sprawy z tego, jakie możliwości niosą ze sobą nowe media. Uświadomiłyśmy sobie potrzebę edukowania nauczycieli i wychowawców, którym należy uzmysłowić potrzebę podążania z duchem czasów oraz wykorzystania szans, jakie daje komputeryzacja i uważamy, iż ta forma zajęć jest ciekawą alternatywą w porównaniu do normalnych zajęć prowadzonych w formie wykładu. Rozwija umiejętności, pobudza kreatywność, angażuje do pracy całą grupę. Forma pracy zaproponowana na zajęciach motywowała każdego ze studentów do działania, ukazywała nowe techniki pracy. Dawała możliwość wykazania się każdemu z nas i co najważniejsze uzupełniła naszą wiedzę o ciekawe tematy, Jednakże zabiera sporo czasu oraz wymaga poświęceń na co studenci na V roku z racji wielu obowiązków nie za bardzo mogą sobie pozwolić, a co się z tym wiąże- nie są w stanie wykorzystać w pełni swoich jesteśmy społeczeństwem informacyjnym, wobec tego uważamy, ze taki przedmiot jak Media w Edukacji jest jak najbardziej pożądanym. W czasie odbywania kursu mogłyśmy zapoznać się także z możliwościami wykorzystania komputera, zarówno w toku tworzenia, jak i wykorzystania materiałów multimedialnych. Umiejętności tworzenia prezentacji, wykorzystanie programów narzędziowych, czy redagowania komunikatów medialnych, co współcześnie jest konieczne i przydatne w pracy pedagoga. Zwłaszcza, że współcześnie coraz młodsze pokolenia zasiadają przed komputerami, co stwarzać może pewne ryzyko dla nieukształtowanej jeszcze osobowości. Zatem dobrze przygotowany pedagog po takim kursie jest w stanie uzmysłowić już najmłodszym ile możliwości daje sam komputer, programy komputerowe, ukazać młodemu człowiekowi coś więcej niż tylko „gry komputerowe”.Z perspektywy czasu uważamy, że każda z nas mogła o wiele bardziej się wykazać i zaangażować w przemyślenia na temat edukacyjnej roli mediów, gdyby przedmiot realizowany był na jednym z wcześniejszych uważamy, że praca w grupie podzielona była sprawiedliwie. Każda z nas mogła wybrać i opisać temat związany z przedmiotem, podzielić się swoją opinią. Pomimo niektórych negatywnych odczuć, wzajemnie motywowałyśmy się do zamieszczania wpisów na Anna Szutkowska, Paulina Dziuwe, Karolina Grzesiuk, Lucyna Reimann, Marta Gębka, Agnieszka Bidzińska
Refleksja to jest jakieś rozważanie na określony temat. Zazwyczaj wiąże się z jakimś pytaniem lub zagadnieniem np.: dlaczego ludzie popełniają złe uczynki, dlaczego mają określone poglądy polityczne, dokąd mogą prowadzić nierozsądne działania? Nie zamierzam pisać recenzji, bo nie jestem krytykiem filmowym, a i thrillery nie wszyscy lubią. Mąż namówił mnie na ten film, trochę się opierałam, bo dobry thriller, to jak dobra komedia - raczej rzadkość. Okazało się, że dobrze trafiliśmy - ludzi mało, na sali cisza, prawie 3 godziny minęły jak mgnienie i zresetowaliśmy się porządnie. Film jest i nie jest kontynuacją "Lśnienia" z Jackiem Nicholsonem, jeśli ktoś nie widział, niewiele straci, połapie się bez trudu. Jak zwykle moją uwagę zwróciły wątki psychologiczne oraz zjawiska paranormalne, co to oko mędrca nie widziało i wyjaśnić nie potrafi. Bo takie kontaktowanie się z innymi światami, wnikanie w umysły innych ludzi czy posiadanie mocy niemierzalnych to jednocześnie DAR i PRZEKLEŃSTWO. Można je wykorzystać w dobrym lub złym celu, dla dobra lub pognębienia ludzkości. jak powiedział jeden z bohaterów - świat jest jak koszmar. Jeśli chcemy przetrwać, musimy przeciwstawiać się złu w kazdej postaci, bo nie można tylko ŻYĆ DŁUGO i JEŚĆ DOBRZE... Nienależnie od tego, w co lub kogo wierzymy, oceniają nas po skutkach postępowania, poprzez opowiedzenie się po jednej ze stron - bo nie wierzenia czynią nas lepszymi lecz czyny! Nasz mózg jest jak ogromna biblioteka, gromadzi wszystko, co zaobserwujemy, usłyszymy lub poczujemy. Od nas zależy w jakich szufladkach, jak w bibliotecznym katalogu to wszystko poukładamy i komu pozwolimy z niego czerpać, które szufladki otworzymy, a które zamkniemy jak puszkę Pandory, by nikt ich nie wykorzystał przeciwko nam. Jest w tym filmie wiele symbolicznych scen i analogii - ludzie, którzy karmią się naszym bólem; bezsilność wobec wykorzystywania łatwowierności i prostolinijności dla czynienia zła; wmawianie nam, że niektórzy ludzie są wyjątkowi i nalewy im się rząd dusz, podczas gdy ci zwyczajni bez nadprzyrodzonych zdolności, to jedynie niewolnicy niezbędni do przeprowadzenia nadzwyczajnego planu wybrańców. Drugi element godzien uwagi dla miłośników kina to efekty specjalnie i klimat grozy, ale takiej z nutką fantazji. Są momenty mocne, zwłaszcza dla osób wrażliwych, są także znajome z innych produkcji, ale i nowe, które potrafią zaskoczyć. Więcej nie powiem, bo kto zechce obejrzeć, to ze szczegółów się nie ucieszy... Czy polecam? jeśli lubicie baśnie o walce dobra ze złem, to tak, tylko pamiętajcie, że w baśniach nie wszystko jest cacy.
\n\n \njak napisać refleksje na temat filmu
Władza daje człowiekowi poczucie siły i satysfakcję, dlatego często jest obiektem marzeń. Uważam, że cytat “Ci, którzy chcą władzy i ją osiągają, żyją w ciągłym strachu, że ją stracą” jest prawdą , ponieważ gdy ludzie zdobędą władze za wszelką cenę będą starać się ją utrzymać i bają się o jej stratę. polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński angielski Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. reflections on thereflections about thoughts on the reflection on for a reflection about Reflexions on CVS Rodzi to różnego rodzaju apokaliptyczne refleksje na temat przyszłości mediów drukowanych. It causes all sorts of apocalyptic reflections on the future of printed media. Ocena szkód i refleksje na temat przyszłości lotniskowca Jeśli chodzi o inne refleksje na temat zwiększenia współpracy, jest wiele innych obszarów, w których możemy współpracować. Concerning other reflections about enlarging cooperation, there are many other fields in which we can and should cooperate. Kluczowym elementem artykułu są refleksje na temat tego, jaka Unia Europejska jest obecnie i czy w dalszym ciągu stanowi ona odzwierciedlenie idei, które stanowiły powód rozpoczęcia procesów integracyjnych. A key element of the article are reflections about what the European Union is now and is it still reflects an ideas which constituted the reason for starting the integration process. Dane, raporty i refleksje na temat branży 31 maja Komisja Europejska zaprezentowała swoje refleksje na temat przyszłość unii gospodarczej i walutowej w 3 obszarach: unii finansowej, bardziej zintegrowanej unii gospodarczej i walutowej oraz wzmocnienia demokratycznej legitymizacji instytucji strefy euro... On 31st May the European Commission presented his thoughts on the future of the Economic and Monetary Union in three areas: financial union, more integrated economic and fiscal union and the enhancement of democratic legitimacy of the euro zone's institutions... Read more Other link Dodatkowo do października Komisja przedstawi swoje refleksje na temat roli szyfrowania w dochodzeniach karnych. By October, the Commission will also present its reflections on the role of encryption in criminal investigations. To nie będą jego dramatyczne refleksje na temat stulecia niewoli, przegranych powstań czy zesłań. His dramatic reflections on the century of bondage, lost uprisings and exiles are not be presented. Podczas tego pobytu nieuniknione będą interakcje Jana, który zna język polski, z mieszkańcami wsi, wymiana poglądów, refleksje na temat otaczającej przyrody. During his stay, Jan, who speaks Polish language, is bound to come in contact with locals living in the village, exchange views and reflections on the nature that surrounds them. Artykuł prezentuje refleksje na temat postawy realistycznej w pedagogii. Doświadczenie naukowej kadry Katedry Sztuki Krajobrazu już dziś generuje autonomiczną refleksję metodologiczną i refleksje na temat metodyki nauczania. The experience of the staff of the Department of Landscape Art even today generates autonomous reflections on the methodology and teaching techniques. Jakie są twoje refleksje na temat warsztatów Welfare? Autor czyni wstępne refleksje na temat istotnych problemów praw pokrzywdzonego w postępowaniu mediacyjnym, które mogą być przedmiotem rozwinięcia w innych opracowaniach naukowych. The author makes preliminary reflections on the essential problems of the victim's rights in the mediatory conduct, which can be developed in further scientific studies. Bazy wojskowe Rosji za granicą: refleksje na temat ewentualnej obecności na dalekich brzegach Military bases of Russia abroad: reflections on the possible presence of on distant shores Poezja, literatura, filmy, jakieś konkretne opowieści z przeszłości czy twoje własne myśli i refleksje na temat emocji i uczuć? Poetry, literature, movies, any special historical stories or was it your own thoughts, reflections about emotions and feelings? Moje refleksje na temat konklawe są tylko dziennikarskimi spekulacjami, gdyż mogę liczyć jedynie na pewną znajomość świata watykańskiego i na "dziennikarskiego nosa". My reflections on the conclave are only journalistic speculations because I can only rely on a kind of knowledge of the Vatican world and on 'a journalistic nose'. Refleksje na temat konsensualnej formy działania w administracji publicznej | str. 96 Reflections on the consensual legal form of action in public administration | p. 96 Refleksje na temat wody 0:12 Refleksje na temat lat 90. i dzisiaj Refleksje na temat genezy, rozwoju i współczesnej percepcji demokracji Reflections on the Origins, Development and Contemporary Perceptions of Democracy Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 88. Pasujących: 88. Czas odpowiedzi: 151 ms. Documents Rozwiązania dla firm Koniugacja Synonimy Korektor Informacje o nas i pomoc Wykaz słów: 1-300, 301-600, 601-900Wykaz zwrotów: 1-400, 401-800, 801-1200Wykaz wyrażeń: 1-400, 401-800, 801-1200 . 114 353 441 33 101 27 255 193

jak napisać refleksje na temat filmu